Z Pogonią przez życie. Odcinek 3: Bar ,,Pod Kotwicą”
,,Kotwica” zawsze była ich portem po sztormie. Zapach smażonej cebuli, głośne ,,dzień dobry” pani Heli, ściana z szalikami od gości z całej Polski. Tego dnia było ciszej niż zwykle, jakby wszyscy naraz krążyli myślami w tych samych miejscach.
— Pokaż telefon — powiedziała Marta do Zefira, bez wstępów.
— A ty pokaż swój — odburknął.
— Ja nie robię interesów z ,,NeutralMedia24” — odcięła.
Bolo machnął dłonią. — Dzieci. — Wyjął z kieszeni malutki notesik, stary jak on sam. — Tu mam numery do ludzi, którzy jeszcze pamiętają, że słowo coś znaczy. Zadzwoniłem wczoraj. Widzieli ,,fotografa” z białą opaską. Wiedzą, dla kogo pracuje. I nie jest to nikt z Trójmiasta.
— No pięknie — Młody spojrzał z podziwem. — Bolo, ty to jesteś dział.
— Dział archiwalny — prychnął staruszek. — Facet z opaską to cyfrowy szczur. Nie ma plemienia. Sprzedaje, kto da więcej. Dziś nas. Jutro ich.
Pani Hela przyniosła na stół żurek. — Jedzcie. Z pustym brzuchem każdy jest wrogiem, a syty — czasem przyjacielem.
Drzwi skrzypnęły. Wszedł Szymon. Bez szalika. Bez pewności.
— Oddać wam chciałem te pieniądze za mechanika — zaczął nieporadnie. — I powiedzieć… ja nie mam z tym nic wspólnego. A jak mogę się odwdzięczyć, to powiedzcie. Muzykę wam zrobię na oprawę, co chcecie.
Marta spojrzała na niego uważnie. — Dźwięk do ,,morza flag” na następnym meczu. Niech będzie falą. — Uśmiechnęła się półgębkiem. — I siedź. Zjesz.
Zefir cmoknął. — Będzie z tego romans międzyplemienny.
— Ty lepiej pilnuj, żeby twój ,,filantrop” Szpunt przestał za tobą chodzić — mruknął Bolo. — Bo jak ja rozmawiam ze starymi znajomymi, to żyją. A twoi znajomi… różnie.
Zefir spochmurniał. A jednak wieści krążą. Szpunt — lokalny pożyczkodawca, typ zbyt uprzejmy, by był bezinteresowny. Zefir pożyczył ,,na chwilę”, a chwila właśnie mijała.
— Ogłoszenie — powiedziała Marta, wstając. — W czwartek robimy zbiórkę szali i odzieży dla dzieciaków z domów dziecka. W sobotę wyjazd do Wrocławia. I jeszcze jedno: od dziś każdy, kto wchodzi na sektor, odkłada telefon do szafki. Zero transmisji. Zero selfie.
— A jak ktoś nie odda? — zapytał Młody.
— To nie wejdzie — odparła twardo.
Bolo nalał sobie herbaty z termosu. — W PRL-u też nie było telefonów, a człowiek jakoś żył. I kibicował. I kochał.
Marcie przez sekundę drgnęła twarz. To słowo — kochał — przypomniało jej czyjeś spojrzenie na sektorze gości. Tamte, ,,z Trójmiasta”. Zbyt podobne do jej uśmiechu. Zbyt niebezpieczne.
— Przyjdę w czwartek — powiedział Szymon cicho. — I w sobotę. Jak… jak nie macie nic przeciwko.
— Masz grać — odparła, nie patrząc na niego. — Muzyką.
W ,,Kotwicy” znowu rozległ się gwar. Ktoś dokończył żurek, ktoś zamówił herbatę z cytryną. Ale nad stołem wisiało coś, czego nie mogła rozgonić nawet para znad talerzy: pytanie, które dopiero się rodziło.
Kto będzie musiał zrezygnować z czegoś, żeby to wszystko ocalić?
Komentarze
Z Pogonią przez życie. Odcinek 3: Bar ,,Pod Kotwicą” — Brak komentarzy
HTML tags allowed in your comment: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>