Z Pogonią przez życie. Odcinek 2: Derby, które zmieniają wszystko
,,Rywal z Trójmiasta”. Tych słów nie trzeba było dopowiadać. Na przystanku pod Netto Areną zbierał się tłum w granatowo-bordowych barwach. Autokar wyjazdowy parował od zimna i nerwów.
— Bolo, ty siadasz przodem, bo cię muli — zarządzała Marta. — Młody, bęben pod nogi, nie na korytarz. Zefir, oddaj mi na chwilę telefon.
— A dlaczego? — oburzył się. — Bez telefonu jak bez płuc.
— Bo jak zobaczę w twojej historii kolejny kontakt z ,,NeutralMedia24”, to ci go pociągnę na smycz — wysyczała. — Ktoś sprzedaje nagrania z naszego sektora. I to ktoś, kto ma dostęp.
Bolo usiadł przy oknie i patrzył na odległe światła portu. — Kiedyś to się walczyło transparentami, a nie pikselami — mruknął.
— Ale wojna to wojna.
Droga mijała w rytmie przyśpiewek, krzyków na postoju i termosów. Na bramkach do autostrady kierowca kiwał głową: ,,Szerokości, chłopaki”. Za Toruniem złapała ich mżawka, a w okolicach Tczewa — awaria. Autokar syknął, zgasł, stanął.
— To znak — uśmiechnął się kwaśno Młody.
— To test — poprawił Bolo. — Pogoń zawsze trudniej miała. Jak nie sędzia, to pogoda. Jak nie pogoda, to własne głupoty.
Wtedy zatrzymał się busik z lokalną rejestracją. Otworzyły się drzwi, wypadł z nich chudy chłopak w czapce.
— Siema, granatowo-bordowi! — krzyknął. — Macie kłopot?
— A ty kto? — spytała Marta, zerkając na jego szalik, przepleciony bezbarwnym wzorem.
— Szymon. Z Gdyni — przyznał bez wstydu. — Ale bardziej z muzyki niż z trybun. Mogę was ściągnąć do Gdańska, mam kumpla mechanika. Tylko… — zawahał się — nie bijcie.
Marta uśmiechnęła się mimo stresu. — Spoko. Nie bijemy tych, co pomagają.
Szymon zadzwonił, gdzie trzeba. Po godzinie autokar znowu był na chodzie. — Odpracujesz to — stwierdziła Marta sucho. — Na razie jedziesz z nami. Masz neutralny szalik? Masz.
W Trójmieście powietrze było gęste. Sektor gości ciasny, obcy. Śpiewy odbijały się od dachu jak piłki od poprzeczki. O ,,derbach Pomorza” mówi się różne rzeczy — że to stare rany, że to duma. Tego wieczoru były to również nerwy.
Pierwsza połowa: bez bramek. Druga: faul na Grosiku-zastępcy. Gwizdy. Flary. I wtedy do Marty podszedł ochroniarz.
— Pani jest Martą? — syknął. — Mamy info, że ktoś z pani grupy wnosi race w wózku ze sprzętem. Pani bierze za to odpowiedzialność?
Marta pobladła. — W wózku jest tylko oprawa i taśmy. — Obróciła się do Młodego: — Sprawdź!
Wózek był otwarty. Na wierzchu leżały rulony płótna. Pod nimi — dwie nielegalne race. Ktoś je dołożył.
— To nie nasze — powiedział Młody, patrząc Marcie prosto w oczy.
— Wiem — odparła cicho. — To ktoś nam podkłada.
Po końcowym gwizdku (remis) wyszli w deszcz. Szymon trzymał się z tyłu. — Ja… — zaczął, ale przerwał, bo Zefir stanął nagle przed nim.
— Skąd wiedziałeś, że tu będziemy? — spytał.
— Z neta. Wszyscy wiedzą, że przyjeżdżacie — odparł chłopak.
— Nie wszyscy wiedzą, które bramy używamy — wtrąciła Marta. — A ktoś to sprzedał. Ktoś blisko.
Zefir wzruszył ramionami, ale jego uśmiech nie sięgnął oczu. Za nimi w oddali odezwała się syrena. Bolo, osłaniając szalikiem twarz, powiedział tylko:
— W derbach nie przegrywa tylko ten, kto wróci razem. Jutro w ,,Kotwicy”. Rozliczymy to.
A deszcz padał, jakby chciał zmyć ślady — ale nie zmył.
Komentarze
Z Pogonią przez życie. Odcinek 2: Derby, które zmieniają wszystko — Brak komentarzy
HTML tags allowed in your comment: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>