Wynik w Niecieczy, który nikogo nie cieszy
W 3. kolejce PKO BP Ekstraklasy Pogoń Szczecin zmierzyła się na wyjeździe z zespołem Bruk-Bet Termalica Nieciecza. Beniaminek rozpoczął sezon fenomenalnie, ogrywając brązowego medalistę, Jagiellonię Białystok, na jej stadionie 4:0. Potem przyszła porażka z Cracovią 0:2. Portowcy, jadąc do Niecieczy, mieli także tylko trzy punkty zdobyte po zwycięstwie domowym 4:1 z Motorem Lublin i srogim laniu zadanym przez Radomiaka w Radomiu 1:5.
Obie drużyny zatem chciały koniecznie zdobyć komplet punktów w tym meczu, aby móc wskoczyć w górne rejony tabeli i nabrać pewności siebie, która pozytywne zbudowałaby moc i wiarę na dalszą część rozgrywek. Determinacji i starań obu zespołom odmówić nie można, a gdy starcia nie da się wygrać, to trzeba go przynajmniej zremisować i tak też właśnie było w małopolskiej wsi Nieciecza, położonej niedaleko Tarnowa. Remis 1:1 z pewnością żadnej ze stron cieszyć nie może, gdyż obie drużyny miały swoje okazje na to, by wygrać ten pojedynek. Jednak na drodze do lepszego wyniku stawali bramkarze, obrońcy i Varujący sędzia Kwiatkowski.
Tak, to ten sam sędzia Tomasz Kwiatkowski, który nie raz skrzywdził już Pogoń, w przeszłości rozstrzygając błędnie sytuacje boiskowe na niekorzyść naszego zespołu kilka lat wstecz. Nie inaczej było w Niecieczy, gdy jako jedyny w świecie widział rękę Mariana Hujy po strzale Musy Juwary.

Piłka uderzona była z rotacją i na jej drodze znalazł się Marian Huja. Nasz obrońca w grze ofensywnej miał ręce przy sobie, tak mocno dociśnięte do ciała, że kokosa by nimi zmiażdżył. Piłka trafiła go w bark i zmieniła tor lotu.

Sędzia Piotr Rzucidło z Warszawy początkowo nie widział w tej sytuacji niczego złego. Natomiast do akcji wkroczyła analiza VAR, którą zarządzał właśnie Kwiatkowski i ten uznał, że to było zagranie ręką, choć przepisy wyraźnie mówią, że dotknięcie futbolówki barkiem lub górną częścią ramienia (w linii z dolną częścią pachy i powyżej) jest dozwolone. Gra barkiem nigdy nie była gwizdana, jako zagranie ręką.
Tu jest nagranie ze zbliżeniem strzału i rzekomej ręki:
Zatem Kwiatkowski niech takie kwiatki to sadzi sobie u siebie w ogródku, w rabatce. Nie ma mowy o grze ręką, gdy piłka uderza zawodnika w bark, górną część ramienia. To był prawidłowy gol wg przepisów gry w piłkę nożną. Skoro takich rzeczy nie zna sędzia na VAR, to czas wysłać go na szkolenia i z pewnością odstawić go jak najdalej od wpływania na decyzje boiskowe głównego arbitra, gdyż wprowadza zamęt, przyczyniając się finalnie do błędnych decyzji zespołu sędziowskiego.
Jednak to tylko jedna akcja tego spotkania, ale miała swoje znaczenie. Duma Pomorza wtedy goniła wynik i mogła właśnie wrócić do równowagi bramkowej. Niestety na wyrównanie trzeba było czekać dłużej.
Szklanka do połowy pusta – tak można skwitować występ granatowo-bordowych w pierwszej połowie.
Niby miała być forma, tzn. zespół złożony z piłkarzy, którzy w meczu z Motorem dali popis umiejętności, ale jednak w Niecieczy grali wolno, nie ustrzegli się błędów, a przy tym nie oddali nawet jednego strzału w kierunku bramki gospodarzy.
Gra w Greka
Mało tego, że nie było odpowiedniej formy, to także treść nie zgadzała się, a konkretnie rzec ujmując, nasz super strzelec ,,Złoty Kulu” nabrał jakiegoś urazu przed meczem. W sztabie trenerzy podają, że to uraz pleców nie pozwolił wystąpić mu w rywalizacji z Bruk-Betem. Jednak to wyjaśnienie nie brzmi przekonująco, gdyż akurat tak się składa, że w międzyczasie Prezes Alex Haditaghi przyznał się, że odrzucił nieatrakcyjne oferty za naszego goleadora, oczekując, że Grek podpisze podane mu wcześniej propozycje przedłużenia kontraktu. Od piłkarzy oczekuje się gry w piłkę na boisku, a nie gry aktorskiej, udając mniejsze lub większe kontuzje. I tak właśnie ocenił sytuację przed pierwszym gwizdkiem właściciel Pogoni, że cała ta sytuacja to część piłkarskiego interesu. Czy ktoś wyciągnął wnioski z brakiem porozumienia z Dante Stipcą, który wciąż ma ważny kontrakt i jest odstawiony na boczny tor, gdyż gdzieś kiedyś zabrakło komunikacji na właściwym poziomie?
Tak czy owak, Alex ma czas oraz pieniądze i wcale nie chce pozbywać się najlepszego strzelca XXI wieku polskiej ligi. Ba, chce go mieć nie tylko na kilka następnych lat, ale także proponuje mu karierę w Zarządzie Klubu po zakończeniu kariery piłkarskiej.
Jednak najwidoczniej rynek nie śpi i chce przejąć zawodnika po najniższej możliwej cenie, na co nie zgadza się oczywiście właściciel i pasterz emocji piłkarskich, Alex we własnej osobie.
Sytuacja wydaje się być patowa. Aczkolwiek, aby wilk był syty i owca cała, można znaleźć logiczne, dość rozsądne rozwiązanie ewentualnego konfliktu interesów.
Wyobrażam sobie taki scenariusz, że ”Kulu” mógłby podpisać przedłużenie kontraktu teraz np. na 3 lata i gdy w ciągu następnego sezonu pojawiłby się tzw. transfer życia, którego się nie odmawia, za cenę, która zadowoliłaby Alexa i Tana Keslera, a przy tym dawałaby spełnienie zawodowych marzeń i jeszcze wyższe zarobki naszemu snajperowi, to wtedy obie strony zyskałyby na takiej transakcji.
A tak w przypadku braku porozumienia wyszło na to, że pojawił się uraz. Pewnie nastąpił uraz w obu kierunkach, Alexa do ”Kulu” i odwrotnie, a żeby nadać temu wydarzeniu łatkę sportową, tłumaczy się to drobnym urazem pleców, który trzeba zweryfikować. A może zwyczajnie ”rozmasować”, nabrać dystansu i zakończyć podwórkową grę w Greka.
Oby ten jeden mecz pauzy, słaba gra zespołu i niezadowalający wynik wystarczyły do tego, aby obie strony zrozumiały, że istnieją warunki do tego, aby zabezpieczyć interes klubu i zawodnika. Każda utrata punktów będzie bolesna i może mieć swoje znaczenie na finiszu rozgrywek. Pamiętamy przecież ostatnie 2 sezony, gdzie do pudła wystarczyło tak niewiele, właśnie jedno zwycięstwo więcej, nie raz to tylko jedna bramka.
Kto jak kto, ale ”Kulu” takie bramki potrafi zdobywać i jest nam bardzo potrzebny w każdym następnym starciu.
Brak Koulourisa był bardzo widoczny, choć jego miejsce na boisku starał się ambitnie wypełniać Patryk Paryzek, który był aktywny, szukał gry, cofał się po piłkę, jednak koledzy z drużyny nie potrafili obsłużyć go zagrażającymi podaniami pod bramką gospodarzy.
W bramce wystąpił Krzysztof Kamiński, który zastąpił kontuzjowanego w trakcie meczu z Motorem Valentina Cojocaru. W tym pojedynku nie ustrzegł się kilku błędów przy wprowadzaniu piłki do gry, podnosząc ciśnienie kibicom gości, którzy pojawili się w Małopolsce, wspierając Portowców przez całe spotkanie.
Zatem te dwie wymuszone zmiany przed meczem oraz nieśmiałość w ofensywie – zero celnych strzałów na bramkę gości w pierwszej części tego starcia – to przykra rzeczywistość i suche fakty.
Zanim mecz zaczął się, PKO BP Ekstraklasa przypomina o bohaterach poległych w Powstaniu Warszawskim. W tym tygodniu obchodzimy 81. rocznicę tego pamiętnego wydarzenia w historii Polski. Ofiary wymęczonej i walczącej Warszawy zostały uhonorowane Mazurkiem Dąbrowskiego i minutą ciszy tuż przed rozpoczęciem rywalizacji. Taki zwyczaj został przyjęty we wszystkich spotkaniach tej serii gier.

Przez pierwsze 15 minut nie działo się zbyt wiele. Obie drużyny badały się. W 16. minucie zagrożenie pod naszą bramką stworzył Jiménez, który dostał prostopadłe zagranie za linię obrony po prawej stronie. Omijając Wahlqvista i Lončara, rozpędzony minął z piłką Kamińskiego i skierował piłkę w stronę bramki. Jednak na całe szczęście na posterunku był wracający Marian Huja, który wybił szczęśliwie futbolówkę.

Przed meczem na konferencji prasowej zwracałem uwagę trenerowi na Jiméneza, który w Górniku Zabrze strzelał gole jak na zawołanie w poprzednich sezonach. Mówiłem także o stałych fragmentach gry i właśnie to gospodarze już w 18. minucie meczu wykorzystali. Maciej Ambrosiewicz dośrodkował idealnie z rzutu rożnego w piąty metr. Do piłki nie dał rady dopaść rzucający się Kamiński, który minął się z futbolówką i spadła ona na nogę Arkadiusza Kasperkiewicza, który szczęśliwie umieścił ją w sieci.

Nie tak to miało wyglądać. Wg założeń trenera Kolendowicza to Pogoń miała dominować przeciwnika, to my mieliśmy grać pressingiem skutecznie i otwierać wynik spotkania. A tu wychodzi na to, że to trzeci mecz z rzędu gdy Portowcy zaczynają od straty gola i są zmuszeni do gonienia wyniku.
Dopiero w 28. minucie mamy ofensywną akcję naszego zespołu. Pozo uruchamia na lewym skrzydle Mukairu, potem zgranie na ścianę z ”Grosikiem”, wystawka z powrotem Pozo i następnie Hiszpan strzela, jednak niecelnie, tuż obok słupka. To była ładna, dynamiczna akcja, która mogła się podobać. W 35. i 40. minucie to rywale próbowali podwyższyć wynik meczu po naszej prawej stronie obrony. Tym razem Kamiński skutecznie interweniował w pierwszej sytuacji, a w drugiej strzał był niecelny. W 45. minucie nasz golkiper nieudolnie podaje piłkę przed siebie na 20. metr, którą przechwytuje przeciwnik. Na szczęście na linii strzału pojawił się Lončar blokując podwyższenie wyniku.
W pierwszej połowie Duma Pomorza miała duży problem z pressingiem gospodarzy, nie potrafiąc wymienić kilku dobrych podań od tyłu i minąć dobrze zorganizowany i kompaktowo grający zespół z Niecieczy.
W przerwie trener Kolendowicz z całą pewnością musiał po męsku porozmawiać w szatni z piłkarzami, a przy okazji na drugą połowę zdecydował się wprowadzić zmiany.
Leo Borges, Mor Ndiaye i Musa Juwara zastąpili Koutrisa, Przyborka i Paryzka i to było z wielką korzyścią dla zespołu i odmiany stylu gry i poprawienia wyniku meczu.
Szklanka po połowie pełna
Druga połowa była już znacznie lepsza w wykonaniu granatowo-bordowych, choć nie od razu. Bo w 54. minucie znowu było gorąco pod naszą bramką. Strzał Kubicy z pola karnego wybronił z trudem Kamiński. Minutę później piłkę w narożniku pola karnego na lewej nodze miał Juwara, oddał mocne uderzenie, futbolówce nadał rotację, jednak tuż nad bramką. W 56. minucie prostopadłe zagranie mijające obronę gospodarzy otrzymuje Mukairu, pędzi i staje oko w oko z bramkarzem Bruk-Betem, oddaje strzał resztką sił i końcem buta, jednak dogania go zawodnik meczu – Kasperkiewicz i blokuje piłce drogę do siatki. W 57. minucie mamy rzut rożny, po którym futbolówka trafia do Juwary i ten huknął jak z armaty z lewej nogi, z powietrza, piłka ociera się o Mariana i wpada do bramki. Jak już pisałem wcześniej, sędzia VAR niesłusznie nie uznaje gola, twierdząc, że tam było zagranie ręką. Na nagraniu ewidentnie widać trafienie w ramię piłkarza, które wg przepisów nie jest niedozwolone.
Ale co się odwlecze to nie uciecze, nawet w Niecieczy. W 68. minucie bardzo aktywny Juwara pressuje i zmusza do błędu, przejmuje piłkę, dogrywa na prawe skrzydło do Ulvestada, ten przy pomocy angielki przerzuca futbolówkę do przodu, nakręca atak, podaje pięknie płasko po ziemi do wychodzącego na linię strzału Grosickiego i ten uderza celnie po długim rogu nie do obrony i mamy wyrównanie pomimo większej ilości piłkarzy gospodarzy w polu karnym.

To była szybka i składna akcja na dużej dynamice. W 81. minucie mogło być 2:1 dla Pogoni. Rzut rożny wykonuje Juwara, dośrodkowuje na piąty metr, do piłki najwyżej wybił się bardzo skoczny Mor Ndiaye, jednak jego główka była minimalnie niecelna, tuż obok słupka.

W 85. minucie Grosicki dośrodkowuje na głowę Lisa, który pojawił się na placu gry za Wahlqvista, ale i jego strzał nie znalazł drogi do bramki. Chwilę potem proste podanie Ndiaye do Kamińskiego mogło skończyć się przejęciem piłki przez gospodarzy, bo nasz bramkarz oślepiony słońcem zagapił się i późno wyszedł do futbolówki, choć na szczęście zdążył ją dzióbnąć, zanim zrobił to przeciwnik.
Mecz zakończył się sprawiedliwym remisem, który jednak nikogo cieszyć nie może.
W drugiej połowie Portowcy wrzucili wyższy bieg. W całym meczu przebiegli 109 km. Wykonali 9 rzutów rożnych, mieli 58% posiadania piłki, ale oddali tylko 2 celne strzały na bramkę. Jak na dłoni widać, że bez ”Kulu” Pogoni bardzo trudno przychodzi zadawanie przeciwnikowi bólu i jak najszybciej trzeba temat napastnika uregulować tak, aby piłkarz, klub i kibice w Szczecinie byli zadowoleni.
W sieci można znaleźć także plotki o tym, że Duma Pomorza już szuka następcy na pozycję 9, na wypadek, gdyby nie udało się porozumieć z piłkarzem. Ile w tym prawdy, czas pokaże. Symptomatyczne jest to, że ”Kulu” otrzyma teraz dzień wolnego, aby spędzić czas z rodziną. A może inny jest tego powód?
Pytań i możliwych logicznych odpowiedzi wokół sytuacji z ”Kulu” jest pewnie tak wiele, jak i fantazji w polskim narodzie i wolnej, wirtualnej przestrzeni, w której pojawiają się domysły i spekulacje.
My wszyscy chcemy ”Kulu” widzieć na boisku jak strzela gole dla Pogoni. Pytanie tylko jest takie, czy tego samego chce najlepszy napastnik XXI wieku naszej PKO BP Ekstraklasy?
Obyśmy zobaczyli go szczęśliwego i skutecznego w następnym meczu w Gdyni, przeciwko Arce, która swój mecz tej kolejki rozegra w niedzielę z Legią w Warszawie. Pogoń aktualnie po nie w pełni rozegranej kolejce jest ósma, a Arka czternasta.
Jeśli mamy szukać pozytywów po tym spotkaniu, to można zauważyć coraz lepszą grę Pozo, aktywność Juwary, solidność Mariana, szybkość Mukairu oraz duże chęci do gry Ulvestada i Paryzka do przerwy.
Wielki minus dla Przyborka, którego wykopnięcie piłki w trybuny, w wyniku błędu technicznego i braku koncentracji niech będzie podsumowaniem gry Dumy Pomorza w pierwszej połowie.
Bruk-Bet Termalica Nieciecza 1:1 Pogoń Szczecin
Gole: Arkadiusz Kasperkiewicz 18′ – Kamil Grosicki 68′
Składy:
Bruk-Bet Termalica: 99. Miłosz Mleczko – 27. Radu Boboc (82, 5. Lucas Masoero), 29. Gabriel Isik, 2. Bartosz Kopacz, 3. Arkadiusz Kasperkiewicz, 6. Maciej Wolski (69, 21. Damian Hilbrycht) – 53. Andrzej Trubeha (65, 8. Rafał Kurzawa), 13. Krzysztof Kubica, 28. Maciej Ambrosiewicz, 9. Jesús Jiménez (64, 86. Igor Strzałek) – 7. Morgan Faßbender (82, 35. Diego Deisadze).
Pogoń: 31. Krzysztof Kamiński – 28. Linus Wahlqvist (68, 17. Jakub Lis), 22. Danijel Lončar (77, 13. Dimítris Keramítsis), 2. Marian Huja, 32. Leonárdo Koútris (46, 4. Léo Borges) – 18. Paul Mukairu, 8. Fredrik Ulvestad, 14. José Pozo, 10. Adrian Przyborek (46, 19. Mor N’Diaye), 11. Kamil Grosicki – 20. Patryk Paryzek (46, 7. Musa Juwara).
Żółta kartka: Grosicki.
Sędziował: Piotr Rzucidło (Warszawa).
Widzów: 4595.
Zdjęcia: Ekstraklasa TV
Mecz wiadomo słabiutki, war nie uznaje gola,nie słusznie bo żadnej ręki nie było.,ale pomijając to piłkarze biegali aby sobie pobiegać , zagrożeń pod bramką przeciwnika może że trzy a mecz trwa 90 minut.Nie będę wymieniać nazwisk ale nie których do drugiej ligi było by cofnąć na naukę .Kulu szkoda że symulują bo to raczej cieniutkie wytłumaczenie bolą plecy haha oby to mu się przestało podobać i zaczął grać tak jak potrafi najlepiej
Jeżeli to prawda z Kulu, to najgorsze z możliwych rozwiązań sobie wybrał. Spieprzy sobie kariere i opinię