Pogoń Szczecin – między nadziejami a nagonką
Od kilku miesięcy nasze granatowo-bordowe serca przeżywają coś, czego nie było w historii Pogoni. Transfery, o których jeszcze rok temu nawet byśmy nie pomyśleli. Zawodnicy, którzy trafiają na okładki mediów na całym świecie, dziś biegają z herbem Pogoni na piersi. To pokazuje, że klub się rozwija, że marzenia zyskują realny kształt.
Ale każdy medal ma dwie strony.
Wraz z wielkimi nazwiskami przyszła też większa presja. Media – zamiast mówić o tym, jak klub idzie do przodu – często wybierają sensację i krytykę. Raz obrywa prezes, innym razem zawodnicy, jak choćby Mendy. Łatwo kogoś osądzić, trudniej spojrzeć szerzej: na odbudowę marki Pogoni, na inwestycje w stadion, na spłatę długów, na to, jak krok po kroku zmieniamy się w klub, o którym mówi cała Polska i Europa.
Wiem jedno:
- sukces nie rodzi się w ciszy – zawsze będzie hałas i nagonka.
- drużyna z takim potencjałem wymaga czasu, zgrania i cierpliwości.
- prezes, trener i zawodnicy – choć różnie oceniani – jadą na tym samym wózku, a wózek ma jedno hasło: Forza Pogoń!
Nie ukrywam – są też obawy.
Czy uda się poukładać wszystkie gwiazdy w jedną całość? Czy presja nie przytłoczy piłkarzy? Czy cierpliwość kibiców i mediów wytrzyma momenty kryzysowe? To są pytania, które wielu z nas sobie zadaje.
Ale wiecie co?
Lepiej żyć z nadzieją i pasją niż z narzekaniem i strachem. Przed Pogonią najbliższe tygodnie, które mogą być początkiem czegoś wielkiego. Musimy patrzeć na to nie tylko przez pryzmat jednego meczu czy jednej krytyki w gazecie.
Bo prawda jest taka, że historia dzieje się na naszych oczach. A jeśli ktoś nie widzi, że Pogoń właśnie wchodzi na poziom, którego od dawna pragnęliśmy – to chyba nie ma w sobie tego granatowo-bordowego DNA.
Dla mnie to nie jest tylko piłka. To droga, emocje, walka i wiara, że Szczecin zasłużył na wielki klub.
Forza Pogoń! Granatowo-bordowe serca biją razem.
ale bełkot