Pogoń dalej rządzi w Szczecinie!
Przy ponad 20-tysięcznej widowni Pogoń Szczecin pokonała Legię Warszawa 1:0 po golu Alexandra Gorgona w 67 minucie.
Przed meczem zapytałem trenera Dumy Pomorza, Roberta Kolendowicza, podczas konferencji prasowej, kto przedłuży swoją passę, wiedząc, że Legioniści jeszcze nie przegrali na wyjeździe. Portowcy wygrywają wszystko u siebie i w czym mamy upatrywać nadziei na zwycięstwo z Wojskowymi? Szkoleniowiec granatowo-bordowych odpowiedział błyskawicznie, że nadziei należy upatrywać w jakości meczów rozgrywanych u siebie. I miał zupełnie rację.
Pogoń u siebie rozgrywa fantastyczne mecze, bardzo jakościowe, pokazując pełną determinację. Chce wygrywać każdy mecz, prowadzić grę na swoich warunkach i dominować nad przeciwnikiem. I tak właśnie było w pojedynku z Legią Warszawa. Pierwsza połowa to był pokaz mocy i pełna dominacja Pogoni, aczkolwiek nieudokumentowana strzeleniem choćby jednej bramki. Brakło skuteczności Efthymiosowi Koulourisowi w trzech okazjach, jakie miał w tym meczu.
Legia w pierwszej połowie nie istniała. Była jakaś bezzębna, wycofana, a Pogoń napierała.
Trener Pogoni chciał zobaczyć agresywny, dobry z piłką i intensywny zespół. Portowcy mieli popracować nad stałymi fragmentami gry, poprawić krycie strefowe oraz indywidualne. Trzeba przyznać, że to wszystko się powiodło. Pomimo przewagi wzrostu piłkarzy z Warszawy, zawodnicy Dumy Pomorza byli blisko rywali i lepszym ustawieniem, determinacją, a także sprytną walką w powietrzu zneutralizowali mocne strony przeciwnika.
Bardzo pewnie w obronie zagrali Benedikt Zech z Léonardo Borgesem. To dzięki ich postawie Legia w pierwszej połowie nie oddała nawet jednego strzału. Na bokach obrony Linus Wahlqvist i Leonardo Koutris pozamykali skutecznie skrzydłowych. W środku pola Kapcer Łukasiak, Fredrik Ulvestad i Rafał Kurzawa wygrywali pojedynki i zbierali drugie piłki bezbłędnie. Zupełnie zdominowali przeciwnika.
Na skrzydłach Kamil Grosicki i Vahan Bichakhchyan robili przewagę, ścigając się z bocznymi obrońcami.
W ataku zastawiał się i walczył jak zawsze Efthymios Koulouris, ale gola niestety nie strzelił.
W bramce solidnie, odważnie, szczęśliwie i po raz czwarty w tym sezonie na zero z tyłu Valentin Cojocaru.
W trzeciej minucie pierwszy atak Pogoni. Koutris na lewym boku zagrywa długą piłkę z własnej połowy do Grosickiego. Ten uciekł obrońcom, lewą nogą dograł w pole karne na głowę do Koulourisa. ”Kulu” uderzył w kierunku przeciwnym, lecz jednak minimalnie niecelnie, a szkoda, bo był w idealnej sytuacji i bramkarz Legionistów tylko odprowadził piłkę wzrokiem.
W 25 minucie meczu Portowcy zagrali znów szeroko. Łukasiak tym razem po prawej stronie zagrywa do Kurzawy. Ten jeszcze do rozpędzonego na prawym skrzydle Wahlqvista, który uciekł obrońcom. Następnie dośrodkowanie do Koulourisa i Grek uderzył prawą nogą z około 12 metrów tuż nad spojeniem słupa z poprzeczką. To była szybka, dynamiczna akcja. 3 podania i powinien być gol, jednak naszemu napastnikowi tego dnia nie było dane wpisać się na listę strzelców. Później był jeszcze blokowany strzał Borgesa i walka w środku pola.
Legia miała jedną kontrę w pierwszej połowie…
…po której oddała strzał, ale z pozycji spalonej i to do tego jeszcze niecelny. To była dobra, intensywna połowa. A Duma Pomorza miała 11 akcji w polu bramkowym, z czego 2 strzały były celne na bramkę Wojskowych. Przeciwnik nie miał ani jednej.
W przerwie kibicie Pogoni mogli czuć niedosyt. Okazje i momenty były, ale trzeba było czekać na drugą połowę i wierzyć w to, że zwycięska passa w meczach domowych zostanie podtrzymana.
Po przerwie obie drużyny rozpoczęły bez zmian. Mocno zaczęli szczecinianie, bo wysokim pressingiem. Łukasiak odebrał piłkę, pograł w trójkącie z Koulourisem i Wahlqvistem, a ten dośrodkował z prawej strony do wychodzącego na strzał Bichakhchyana. Tym razem strzał Ormianina został odbity na rzut różny przez Artura Jędrzejczyka. Zostawił nogę za sobą i dzięki temu Kacper Tobiasz wciąż mógł cieszyć się z czystego konta w tym meczu.
Legia oddała swój pierwszy celny strzał dopiero w 55 minucie meczu…
…po rzucie rożnym. Bartosz Kapustka uderzył prawą nogą, lecz czujny Cojocaru odbił piłkę na kolejny korner.
W 63 minucie meczu na boisko wchodzi nasz Super Hero – Alexander Gorgon. Człowiek od zadań specjalnych. Taka maszyna, którą można zaprogramować na określone zadania. Tym razem nasz Joker miał dodać siły i centymetry w walce z rosłymi zawodnikami stołecznego zespołu w środku pola, jak i na prawym skrzydle. Oczywiście przy fazie defensywnej także miał swoje zadania, ale nie to było decydujące. Zaraz po wejściu Gorgon podaje z prawej strony do Grosickiego i ten uderzył celnie. Jednak za słabo, by móc pokonać Tobiasza. To był już jednak alert dla Legii, bo w kolejnej akcji, w 67 minucie był popis gry w środku pola Pogoni.
Kurzawa podaje do Ulvestada, Norweg był faulowany, ale dał radę przekazać piłkę na lewo do Grosickiego. Kamil następnie zagrywa długą piłkę Gorgonowi. Ten ubiega, a właściwie zabiega dwóch obrońców i strzela z 18 metrów z lewej nogi, a piłka po koźle trafia do bramki bezradnego Tobiasza!
Strzał był mocny i precyzyjny jak to u naszego Pistolero.
Nie dał bramkarzowi najmniejszych szans ku uciesze licznie zgromadzonych kibiców Dumy Pomorza.
Od tego momentu Legia musiała ruszyć, podjąć większe ryzyko, prowadzić więcej pojedynków jeden na jeden. I na taki moment czekali Portowcy.
W 75 minucie Kurzawa powalczył po męsku przy bocznej linii. Odebrał piłkę jeszcze na swojej połowie, następnie szybko uruchomił podaniem turbo naszego ”Grosika”. Ten popędził w pole karne, miał sytuacje sam na sam z bramkarzem i strzelił niestety prosto w golkipera. To była stuprocentowa okazja do strzelenia drugiego gola i zamknięcie tego meczu. Dobijał jeszcze odbitą piłkę Koulouris, ale jego dobitka została zablokowana przez Kapustkę. Warto wspomnieć, że przed bramką dla naszego zespołu poszła szybka kontra drużyny z Warszawy, ale na szczęście bez powodzenia. Koutris przy rozgrywaniu piłki w linii obrony pomylił się i Marc Gual odebrał mu futbolówkę. Pobiegł w stronę pola karnego Cojocaru, na całe szczęście szybki w tym meczu Zech ubiegł hiszpańskiego napastnika i zablokował jego strzał, zażegnując tym samym niebezpieczeństwo.


W 78 minucie granatowo-bordowi po prawej stronie znów grają w trójkącie na jeden kontakt. Gorgon-Kurzawa-Wahlqvist i Koulouris dośrodkowuje. Piłka odbija się i trafia z powrotem do Kurzawy. Ten z pierwszej piłki chytrym szczurem, bardzo kąśliwym uderzeniem, chciał pokonać bramkarza. Tobiasz z trudem sparował piłkę na rzut rożny. Legioniści mieli jeszcze okazję w 91 minucie meczu, gdy w wyniku technicznego błędu Pogoni, swego rodzaju ping-ponga, na przedpolu do strzału doszedł Rúben Vinagre, ale jego strzał na szczęście zablokował Zech.
Mieli jeszcze rzut różny i było spięcie pod bramką Portowców. Żółtymi kartkami ostudził napięcie sędzia Wojciech Myć z Lublina. Prowadził mecz bardzo dobrze, był zawsze tam, gdzie być powinien i gasił temperament rozgrzanych głów piłkarzy w kilku sytuacjach boiskowych.
Legia zaskoczyła swoją indolencją w grze do przodu, brakiem bramkostrzelnego i wysokiego Tomáša Pekharta, a także brakiem zgrania oraz formy bloku obronnego.
Pogoń mogła i powinna była wygrać ten mecz wyżej i to już w pierwszej połowie meczu.
Kibice jeszcze długo po meczu świętowali zwycięstwo nad Wojskowymi. Wydaje się, że neutralne stosunki pomiędzy kibicami obu zespołów to już przeszłość. Transparent kibiców Pogoni, jak i docinki kibiców Legii mówią same za siebie.


Warszawianie zaczepiali Pogoń na różne sposoby przed meczem i w jego trakcie i najlepszą odpowiedzią był głośny, żywiołowy doping od pierwszej do ostatniej minuty meczu, który poniósł piłkarzy do bezapelacyjnego zwycięstwa nad Legią, która w tym sezonie miała pretendować do tytułu mistrza Polski.
To była druga porażka Legii pod rząd…
…w dość marnym stylu, drugi mecz bez gola i nie wykluczone, że kolejny trener z Portugalii nie zagrzeje miejsca w Polsce zbyt długo. Legioniści nie mają ani stylu, ani charakteru, a po tym meczu, na tę chwilę w tabeli są poza czołową trójką z 14 punktami.
Pogoń dzięki zwycięstwu w tym momencie jest trzecia z 16 punktami…
… i traci 3 oczka do lidera Lecha Poznań, który w tej kolejce zmierzy się dzisiaj w meczu domowym ze Śląskiem Wrocław.
Podopiecznych trenera Roberta Kolendowicza czekają teraz 2 mecze wyjazdowe.
Najpierw Puchar Polski ze Stalą Rzeszów, a następnie ligowy pojedynek z GKS-em Katowice. Nadszedł w końcu czas na to, aby przełamać się na wyjeździe i kibice liczą na 2 zwycięstwa w najbliższych meczach. Tak, by z jeszcze większym entuzjazmem 6 października znowu bronić niezdobytej twierdzy w Szczecinie, tym razem mierząc się z Piastem Gliwice.
Nas cieszy to, że Duma Pomorza rządzi w Szczecinie…
…i czekamy z nadzieją na dobre wieści z meczów wyjazdowych oraz liczymy na jak najszybszy powrót piłkarzy kontuzjowanych, by zwiększyć możliwość wyboru trenerowi. W piątek w roli zmienników swoje minuty dostali też João Gamboa, Wojciech Lisowski i Olaf Korczakowski. Były to jednak zbyt krótkie epizody, by mieć większy wpływ na przebieg spotkania.


Cała drużyna zasługuje na słowa uznania, to był bardzo dobry mecz w wykonaniu całego zespołu, a z racji strzelonego gola, szczególnej radości dostarczył nam nasz Pistolero, maszyna do zadań specjalnych, Joker w talii trenera Kolendowicza, czyli nie kto inny, jak Alexander Gorgon, który nie po raz pierwszy wchodzi z ławki rezerwowych i robi różnicę na ekranie z wynikiem meczu.
W Szczecinie Pogoń rządzi, świetnie sobie radzi i tajemnicy, jak to się robi, nikomu nie zdradzi!


20 415 widzów obejrzało mecz na Twardowskiego, co jest nowym rekordem na Stadionie Miejskim im. Floriana Krygiera. Aby utrzymać ten wspaniały trend zapełnionego stadionu, Pogoń musi postarać się o przełamanie niemocy z rywalizacji wyjazdowych.
Portowcy tym zwycięstwem wysłali komunikat do rywali w Polsce, że liczymy się dalej w walce o najwyższe cele. Kibice to doceniają i prowadzą żywiołowy doping dodający energii swoim ulubieńcom.
Teraz będzie czas weryfikacji dla najwierniejszych kibiców, którzy nie liczą godzin, ani kilometrów przejechanych, ani lat spędzonych na stadionach i w podróży. Ilu z nich zdecyduje się na tak dalekie wyjazdy? Można by rzec, nie ważne, ile masz wyjazdów. Pytanie brzmi: Czy dasz radę pojechać na drugi koniec Polski do Rzeszowa?
Piłkarze dają sygnał, że warto i będą walczyć o swoje i nasze marzenia, także w Rzeszowie.
fot. Marcin Zapart
Och….Marcin…..
Oczywiście ta wygrana bardzo, bardzo cieszy. Alex klasa.
Życzyłabym sobie jak pewnie wszyscy , żeby wszystkie mecze wyglądały podobnie i dawały zwycięstwa .
Jednak ja nie popadałabym aż w jaki zachwyt.
Zobaczymy jak to będzie wyglądać dalej.
Wszakże jedna jaskółka wiosny nie czyni…
Aczkolwiek brawa za to spotkanie oczywiście niewątpliwie się należą.
Pozdrawiam.