Paweł Petrusiewicz: ,,Była to dla mnie fantastyczna niespodzianka i zarazem wspaniała pamiątka”
Zapisać się w historii. Osiągnąć coś po raz pierwszy. Motywować się wizją dotknięcia dotąd nieosiągalnego. Bez wątpienia satysfakcja jest najlepszą strawą dla ambicji. Pogoń Szczecin po raz pierwszy w swojej historii sprzedała ponad 10 tysięcy koszulek meczowych. Sezon 2023/24 pod tym względem już zawsze będzie wyjątkowy. Koszulkę nr 10 000 nabył Paweł Petrusiewicz
– Wkrótce mam urodziny, zatem żona zapytała, co chciałbym dostać z tej okazji. Uznałem, że najlepszym prezentem byłaby spersonalizowana koszulka meczowa Pogoni z pełnym brandingiem. Akurat przebywaliśmy w Zakopanem, gdy Ilona obliczyła, że musi bardzo się pospieszyć, jeśli chce, aby dotarła w terminie. Ostatecznie nie czekaliśmy długo. Po kilku dniach od zamówienia udaliśmy się razem do paczkomatu, aby ją odebrać i po otworzeniu skrytki na moment zamarliśmy. Paczka była ogromna, rozmiarem zupełnie nie pasowała do tego, czego się spodziewaliśmy. – opowiada Paweł.
Żona bohatera naszej opowieści twardo obstawała przy tym, aby mimo wszystko nie otwierał przesyłki aż do urodzin. W końcu z prezentu wypada cieszyć się w tym ważnym dla siebie momencie, a nie kilka dni przed nimi! – Miałem jednak poczucie, że coś tu jest nie tak. Zacząłem rozważać, czy Pogoń nie pomyliła przesyłek. Wtedy przecież z niespodzianki i tak nici, bo jeśli miałbym rację to wypadałoby zwrócić paczkę i zapewne czekać na rozwiązanie tej kwestii. W końcu udało mi się wynegocjować zgodę na otwarcie paczki. Najpierw rzuciła nam się w oczy bluza. Czyli już coś nie pasowało. Później zwróciliśmy uwagę na magnesy, a następnie na koszulkę meczową z autografami piłkarzy. Z jednej strony świetne rzeczy, z drugiej przyszła szybka refleksja, że nie są nasze, więc trzeba je oddać. – kontynuuje opowieść.
Małżeństwo uznało, że w tej sytuacji należy zachować się fair. Planowali, że następnego dnia wybiorą się do sklepu stacjonarnego, by zwrócić produkty. – W końcu jednak zwróciliśmy uwagę na pięknie zapakowany certyfikat, potwierdzający zakup koszulki nr 10 000. Jeszcze w dniu zakupu śmialiśmy się z żoną, że kto wie, może trafimy właśnie z tą okrągłą liczbą. Widzieliśmy post na Facebooku, więc zdawaliśmy sobie sprawę, że jest taka akcja. Naprawdę bardzo, ale to bardzo się ucieszyłem. Była to dla mnie fantastyczna niespodzianka i zarazem wspaniała pamiątka na długie lata.
Paweł planował publikację zdjęcia z prezentami od klubu na swoim profilu w jednym z mediów społecznościowych. Chciał oznaczyć Pogoń Szczecin i podziękować za niespodziankę. Tu żona znów wkroczyła jednak na twardą drogę negocjacji, aby zrobić to tuż po urodzinach. W końcu, przypominamy uprzejmie, koszulka miała być prezentem!
Nie zdążyli. Uprzedziliśmy ich kontaktem z naszej strony.
– Wyrazy uznania dla was za ten pomysł. Koszulka wyląduje w honorowym miejscu mieszkania, na ścianie. Najprawdopodobniej w antyramie. – dzieli się swoją radością Paweł.
Dla naszego rozmówcy to druga pogoniowa meczówka w życiu. Ze względu na tę historię z marszu staje się ulubioną. – Pierwsza ma wiele lat, pochodzi z czasów, gdy uczęszczałem jeszcze do liceum. To był sezon przed tym, gdy Pogoń wylądowała w czwartej lidze. Uciekłem z kolegami ze szkoły, ale złapała nas dyrektorka. Wylądowaliśmy na dywaniku, ale w trakcie rozmowy nagle zapytała nas, czy chodzimy na Pogoń. Powiedzieliśmy, że tak i… dostaliśmy od niej wejściówki na najbliższy mecz! Nie miałem wówczas ani szalika, ani koszulki, było mi trochę głupio. Podzieliłem się swoimi wątpliwościami z kolegą, który stwierdził, że pożyczy mi swoją, bo posiadał kilka z nich. Ostatecznie nie musiałem jej oddawać. Dziś pełni dla mnie funkcję pamiątki. Najwięcej mam pogoniowych t-shirtów, pewnie około 15. Uwielbiam je.
Największy sentyment z zawodników granatowo-bordowych ma do Marka Walburga. Najpierw kibicował mu z wysokości trybun, by po latach regularnie korzystać z lodziarni byłego obrońcy Dumy Pomorza. Często spotykał tam Portowca z dawnych lat, więc była okazja, by zamienić kilka słów. – Teraz muszę mieć oko na Kamila Grosickiego. Moja żona się w nim kocha! Kawał piłkarza, dobrze mieć go w swojej ekipie. – dodaje Petrusiewicz
Każdy kibic Dumy Pomorza nosi w sobie pamięć wielu skrajnych emocji. Pogoń w piłkarskim niebycie, uratowana przed katastrofą wymazania ze sportowej mapy Polski. Lata przeciętności i pojedynczych chwil radości. W końcu bitwa o medale i czas satysfakcji. Znamy krew, pot i łzy. Znamy smak sukcesów. Wciąż brakuje nam jednak w tej materii kropki nad “i”.
– Może będzie to zaskakujące, ale wielkie wrażenie wywarła na mnie bramka Podolskiego z połowy boiska. Byłem wtedy na stadionie i zamarłem z wrażenia. Wiadomo, nie ma z czego się cieszyć, ale takich goli nie ogląda się codziennie. Z milszych dla nas akcentów na pewno mogę wymienić uroczystości związane z 75. urodzinami klubu, 5-0 z Lechem Poznań z tego sezonu i otwarcie nowego, pięknego stadionu. Z dawnych dziejów również izbę pamięci, którą kiedyś dysponowaliśmy. Uwielbiam historię, więc to było dla mnie ważne. Dlatego też z sentymentem wspominam stary obiekt. Miał w sobie tę magię, która łączyła trybuny.
Panie Pawle, cieszymy się, że sprawiliśmy Panu trochę kibicowskiej radości! Do zobaczenia na trybunach!

Komentarze
Paweł Petrusiewicz: ,,Była to dla mnie fantastyczna niespodzianka i zarazem wspaniała pamiątka” — Brak komentarzy
HTML tags allowed in your comment: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>