Obraz nędzy i rozpaczy
Takie można było usłyszeć komentarze pomeczowe wielu kibiców zdegustowanych poziomem gry ich ukochanej Pogoni Szczecin. Fani z Twardowskiego byli zniesmaczeni trzecią już porażką na początku sezonu, brakiem intensywności, wiary oraz walki o każdy centymetr boiska i o honor tego klubu, a także miasta. Zawodnicy w granatowo-bordowych strojach swoją okrutnie słabą grą zasłużyli sobie niestety na gwizdy i hasła nawołujące do gry w bardzo dosadnych, mocnych, żołnierskich słowach.
To jest sport i każdy kibic potrafi wybaczyć przegraną, gorszy dzień, niefart bądź słabe zagranie. Jednak musi on zobaczyć przynajmniej zaangażowanie, hektolitry wylanego potu, walkę na boisku, konkrety, za które płaci, kupując prawo wstępu na stadion i oczekując rozrywki, pozytywnych emocji, tak by wrócić ponownie, tęskniąc już za kolejnym meczem, zaraz po zakończeniu tego co zobaczył. Niestety, nic z tego nie było w niedzielę na Stadionie Miejskim im. Floriana Krygiera. A przynajmniej nie w wykonaniu piłkarzy Dumy Pomorza.
Tuż przed meczem z lokalnych zespołów na Twardowskiego dobrze spisał się jedynie Zespół Pieśni i Tańca ,,Szczecinianie”, który popisał się pięknymi strojami ludowymi, tańcem i śpiewem, zbierając zasłużone oklaski od szczecińskiej publiczności. Zwłaszcza po pięknie zaśpiewanym hymnie Polski z okazji 105. rocznicy wygranej Bitwy Warszawskiej, dzięki której Polska uratowała nie tylko siebie, ale także Europę przed krwawą inwazją bolszewizmu.

Na konferencji przedmeczowej zwróciłem uwagę trenerowi Robertowi Kolendowiczowi na wielką intensywność Górnika Zabrze, a także na fakt, że nasza drużyna biega średnio 7 km mniej oraz zdecydowanie wolniej (mniej sprintów) od rywala i aby to zrekompensować każdy z piłkarzy musiałby dać z siebie 10% więcej, aby nie przegrać rywalizacji fizycznie.
Trener zapewniał, że mocniej trenowali w ostatnim tygodniu, aby właśnie być gotowym do walki z zabrzanami. Zatem pozostało tylko poczekać na weryfikacje zapewnień szkoleniowca w zderzeniu z prawdą boiskową.
Niestety znowu okazało się, że Pogoń przegrała starcie nie tylko fizycznie, ale także mentalnie. Z całego meczu można wydobyć może około 10 minut dobrej gry naszego zespołu, kiedy tworzone były sytuacje do strzelenia gola, choć niestety nie zostały one wykorzystane, gdyż strzelcom brakowało skuteczności (na drodze do bramki stawały słupek i poprzeczka), a także wybijający piłkę z linii bramkowej obrońcy gości.
A jak to w sporcie i w życiu bywa, znamy doskonale, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. To Górnik był lepiej wybiegany i cierpliwie przeczekał do drugiej połowy, a następnie wtedy zadał trzy ciosy niczym płatny zabójca. Zrobił to z zimną krwią i za każdym razem ranił tak bardzo, że odbierał chęć oraz moc do grania gospodarzom.
Po trzecim ciosie nie było już czego zbierać. Nasz zespół nie istniał zupełnie i to pomimo wprowadzanych zmian. Poprawy gry nie było, ani jakości, ani intensywności, żadnego planu na to spotkanie. Choć nikt nie złapał kontuzji i wszyscy mogli grać, to jednak trudno było doszukać się realizacji logicznego planu na tę rywalizację. Tam było 16. zawodników, którzy pokazali się na boisku, ale wyglądało, to jakby każdy grał oddzielnie, a nie zespołowo. Ilość niecelnych podań i kiksów można byłoby obdzielić ze 3 mecze.
Jakościowo można to przyrównać do egzaminu oblanego na jedynkę z wykrzyknikiem, bo coś takiego, przy pełnym stadionie, przy pięknej pogodzie, w niedzielne popołudnie, woła o pomstę do nieba. Tym bardziej że to była dopiero 5. kolejka PKO BP Ekstraklasy, a już trzecia nasza porażka.
Wcześniej Pogoń przegrała dwa mecze wyjazdowe: z Radomiakiem 5:1 oraz Arką 2:1.
Ten mecz miał pokazać sportową złość po porażce w Gdyni. A Duma Pomorza zamiast sportowej złości pokazała nam Mariana, który już na początku pojedynku zaliczył gapiostwo, stratę piłki, która szczęśliwie nie skończyła się stratą gola. Potem obie drużyny miały swoje pół sytuacje, gdzie jednak bramkarze i obrońcy obu stron zapewnili czyste konta.
W 24. minucie Pogoń mocniej i z fantazją rzuciła się na Górnika, co podobało się publiczności w Szczecinie. Najpierw Juwara strzela w słupek. Minutę później Borges centruje w pole karne, do Wahlqvista i ten głową celuje w poprzeczkę. W 26. minucie Grosicki centruje do Wahlqvista, ten głową podaje do Hujy. Marian głową strzela celnie, jednak tuż sprzed linii bramkowej piłkę wybija Janicki i nie ma gola na 1:0.
Minutę później kolejny rzut rożny, centra na głowę Ulvestada, jednak wpada on na bramkarza gości i sędzia odgwizduje faul w ataku naszego pomocnika. Sytuacja stykowa, taka 50/50. Równie dobrze można byłoby odgwizdać faul bramkarza i rzut karny dla Portowców.
Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowo i nic nie zapowiadało, że to wszystko skończy się tak źle. Że nikt pewnie w przerwie nie obstawiałby zakończenia na okrutne 0:3.
Tuż po zmianie stron Juwara zerwał się na skrzydle, dograł do Grosickiego, ten strzelił dość lekko, takim jakby lobikiem, ale krzywdy tym uderzeniem zabrzanom nie wyrządził.
Za to przed naszym polem karnym w 59. minucie sami zrobiliśmy sobie krzywdę niechlujnym wyprowadzaniem piłki i jej stratą przez Leo Borgesa. Tak, że goście przejmują ją i na koniec trafia ona do Lisetha, który przekłada ją sobie do lewej nogi, następnie strzela po długim rogu, uderzając futbolówkę z rotacją, a ta wpada do bramki bezradnego Cojocaru.
W 66. minucie pada druga bramka dla Górnika. Dość wstydliwa dla obrońców Pogoni, którzy zupełnie odpuścili krycie i po rzucie różnym, jego krótkim rozegraniu, Janža miał dużo czasu. Zupełnie niepilnowany wykonał taki niby centrostrzał w pole karne, tam nikt piłki nie dotknął, Cojocaru zrobił tylko pajacyka i futbolówka z rotacją, ale lecąca dość wolno, wpadła do siatki zaskoczonego zespołu Portowców.
W 69. minucie dzieła zniszczenia dopełnił Sow, który otrzymał prostopadłe podanie za plecy obrońców, wyszedł na czystą sytuację, minął bramkarza i podwyższył prowadzenie gości na 3:0.
Górnicy później mieli jeszcze dwie groźne sytuacje na kolejne gole, jednak tym razem bezskutecznie. Portowcy mieli jeszcze jedną głowę w polu karnym przyjezdnych i to by było na tyle.
Nie takiego popołudnia spodziewano się w Szczecinie. To granatowo-bordowi tym meczem mieli rozpocząć pogoń za czołówką, a tu niestety porażka w marnym stylu spycha nas do strefy spadkowej. Aktualnie Pogoń jest 16., zgromadziła tylko 4 punkty, bilans bramkowy: 7-12 i nie graliśmy jeszcze z kandydatami do gry w pucharach, a raczej z drużynami, które przed sezonem były rozpatrywane jako te, które mogą właśnie znaleźć się w strefie spadkowej na zakończenie sezonu. Złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma, chciałoby się powiedzieć.
Można się zastanawiać w tej sytuacji, czy może być jeszcze gorzej?
Nad tymi dylematami zastanawiać się będą władze Pogoni. Alex Haditaghi tuż po tej wstydliwej porażce zapowiada daleko idące zmiany i to, co zobaczyliśmy dziś, już nie może się powtórzyć.
No cóż, w Radomiu było podobnie. Tam także niewykorzystane sytuacje zemściły się okrutnie. Jeszcze tydzień temu właściciel klubu zapewniał o wsparciu dla trenera, jego sztabu i piłkarzy.
Chichot losu jest taki, że to słaba forma piłkarzy, brak dostatecznego zaangażowania i skuteczności sprawia to, że kibice oraz obserwatorzy piłkarscy mówią teraz głośno jednym głosem: ,,sprawdzam”.
Pogoń potrzebuje lepszych piłkarzy, skuteczniejszych w ataku i w obronie. Potrzebuje też pomysłu na grę, bo ewidentnie widać, że na tę chwilę nie ma ani ładu, ani składu.
Czy trener Kolendowicz wraz z jego sztabem dostaną kolejne szanse na zmazanie plamy z Widzewem, a potem jeszcze trudniejsze wyzwanie czekające nas? Do Szczecina przyjadą z podniesioną głową Medaliki z Częstochowy, które po wygranej świętej wojnie z Maccabi Hajfa chcą udowodnić swoją dominację nie tylko w pucharach, ale także w rozgrywkach ligowych.
Bardzo trudne czasy zatem nadchodzą dla Pogoni i myślę, że czarne chmury, które zebrały się nad sztabem Roberta Kolendowicza, mogą rozgonić tylko dwa zwycięstwa tuż przed przerwą na reprezentacje. To zadanie z kategorii, którą pokonać mógłby tylko James Bond. To taka kategoria z serii: ,,Mission impossible” i nie ma już miejsca na choćby jeden błąd.
Mam wrażenie, że cierpliwość zarządu i kibiców jest na wyczerpaniu. Pewne jest to, że w Dumie Pomorza muszą uczciwie odpowiedzieć sobie na pytanie, co dalej z Koulourisem. Super snajper zgasł nam zupełnie, a jego zmiennicy też nie wnoszą oczekiwanej jakości. Środek pola bardzo słabo wygląda, zarówno w działaniach ofensywnych jak i defensywnych. Lepiej wyglądają skrzydła, jednak bokami naszej obrony dzieje się wiele złego.
Pytanie tylko jest teraz takie, czy sztab trenera Kolendowicza i on sam otrzymają jeszcze jedną szansę?
Zatem równolegle szkoleniowiec i jego sztab poniosą konsekwencje tego stanu rzeczy. Należałoby także wzmocnić drużynę o brakujących zawodników, którzy wniosą jakość do tych zadań.
Nie można dłużej czekać. Moim zdaniem napastnik, środkowy pomocnik defensywny, lewy obrońca – to są pozycje, na które Pogoń musi znaleźć dużo lepszych zawodników od tych, których dziś posiada.
Choć trudno w tym momencie o optymizm, jednak wychodzę z założenia, że gorzej być nie może i w ten sposób warto formułować swoje oczekiwania na ten sezon, który zamiast złotym, pucharowym, może okazać się zwyczajnie przejściowym, pamiętając, zwłaszcza że ponad dziesięciu zawodnikom kończą się kontrakty na koniec obecnych rozgrywek. Zatem z całą pewnością czeka nas bardzo wiele zmian. Jeszcze więcej, niż tego lata, w związku z kończącymi się kontraktami i bardzo słabą grą zespołu.

Dziś spisali się na medal tylko kibice. Dziesiątą rocznicę założenia Ultras Pogoń Szczecin świętowano z przytupem i fajerwerkami. Tych ostatnich niestety brakowało ich piłkarzom i nie doczekali się kibice konkretów od swojej drużyny.

Pogoń Szczecin 0:3 Górnik Zabrze
Gole: Sondre Liseth 59′, Erik Janža 66′, Ousmane Sow 69′
Składy:
Pogoń: 77. Valentin Cojocaru – 28. Linus Wahlqvist, 22. Danijel Lončar, 2. Marian Huja (79, 6. Jan Biegański), 4. Léo Borges – 7. Musa Juwara, 8. Fredrik Ulvestad (71, 61. Kacper Smoliński), 10. Adrian Przyborek (64, 18. Paul Mukairu), 14. José Pozo, 11. Kamil Grosicki (71, 32. Leonárdo Koútris) – 9. Efthýmis Kouloúris (64, 99. Kacper Kostorz).
Górnik: 1. Marcel Łubik – 5. Kryspin Szcześniak (90, 27. Dominik Szala), 26. Rafał Janicki, 20. Josema, 64. Erik Janža – 14. Jarosław Kubicki, 15. Roberto Massimo (46, 30. Ousmane Sow), 18. Lukáš Ambros, 8. Patrik Hellebrand (86, 28. Bastien Donio), 11. Taofeek Ismaheel (86, 22. Abbati Abdullahi) – 23. Sondre Liseth (88, 74. Thodorís Tsirigótis).
Żółte kartki: Juwara, Wahlqvist.
Sędziował: Jarosław Przybył (Kluczbork).
Zdjęcia: Marcin Zapart
Przygotowania fizycznego do sezonu w zeszłym sezonie nie było, w tym także jest tak samo słabo, jak rok temu. Nie wyciągnięto żadnych wniosków. Z drugiej strony kondycje i motorykę wyrabia się zimą, kiedy przerwa jest dłuższa. Aktualnie fizycznie wygląda to dramatycznie źle, a przy okazji nie ma zgrania, wiary, determinacji i radości z grania. Kulu obrażony na cały świat, nie chce mu się biegać, podobnie Grosik. Pieniądze dostają, a nie dają z siebie nawet połowy tego co w poprzednim sezonie. Wisła Płock pokonując wczoraj Legie, zabiegała ją. Zostawili na boisku przebiegniętych 126 km i hektolitry potu. Górnikowi wystarczyło 107 km na naszych leni, którym wczoraj wstydliwie kibice pomogli poprzez Pogoń grać kurwa mać – całe 104. Wstyd i żenada. Ciężkie pieniądze zarabiają, pełne trybuny i najlepszą trawę na boisku mają, wypłaty na czas, dość wysokie kontrakty, świetne warunki pomeczowe do odnowy. Wszystko jest, tylko brak charakteru i ambicji sportowych. Może czas przesunąć do rezerw Kulu i Grosika, aby wpłynąć na resztę, że nie ma tu świętych krów i każdy będzie tu zapier…bo inaczej nie będzie tu grał, ani udawał, że gra. Tu musi być połączenie fizycznego wybiegania i jakościowej gry. Nie można odpuścić obu tematów. W Polsce wyniki robi się głównie fizycznością, do tego dokłada się jakość i wtedy można liczyć na grę o coś więcej, aniżeli tylko walka o przysłowiowy spadek. Wzmocnienia są konieczne – swoją drogą. Wymiana kadry z pewnością nastąpi w ciągu roku. Wczorajszym meczem pewne decyzje mogą tylko zostać przyspieszone.
Dzisiejszy mecz to już historia, nędza i rozpacz szkoda tych młodych kibiców co tak mocno wierzą w ukochaną swoją drużynę,bo dorosły kibic jakiś po silnych epitetach przejdzie to bez większego bólu.powiem tak może 15 minut to piłkarze pozostały mecz panienki na boisku.Kondycja tragedia ,chyba głowy wraz z nogami chcieliby moczyć nad morzem.kulu sprzedać i zakupić dobrego gracza bo to zostało zakupione wola o pomstę do nieba, aż tak dawno w Pogoni nie było.przy takiej dalszej grze pierwsza liga się kłania.
Cześć Marcin..
To najemnicy . Dlatego tak sie dzieje.
Ludzie nie od nas , nie ze Szczecina.
Tam nie ma serca. Woli walki .
Oni tego nie czują jak Wy, My Szanowni Kibice.
Ba…podejrzewam, że większość nawet nie rozumiała co się do nich mówi po meczu jak podeszli na B .
Czy się stoi , czy się leży kasa i tak się należy.
Proponuję . Za wygraną bonus , za remis pół bonusu, za przegraną nic , albo najlepiej kary finansowe.
A te bonusy powinny być ich wynagrodzeniem.
Może to by zmobilizowało towarzystwo do efektywnej gry.
Pogoń nie może być przystanią dla miernot bez ambicji.
Mój syn obstawił taki wynik. Trafnie jak widać. Poprzednie przegrane również.
Ma 10 lat .Widzi więcej czy inaczej? I te jego spostrzeżenia z komentarzami…
Oczywiście, żeby nie było z całego serca życzę Nam Wszystkim spektakularnych widowisk zakończonych zawsze trzema punktami!
Panowie absolutnie muszą się zmobilizować i zrehabilitować.
Dopóki piłka w grze…..
My róbmy swoje , a panowie do roboty.