Na początku był chaos
To słynne zdanie, które odnosi się do greckiego mitu o powstaniu świata. Chaos jest często rozumiany jako stan potencjału, z którego może powstać uporządkowany świat. Jest to stan przed formą, przed istnieniem. W niektórych tradycjach jest również postrzegany jako siła twórcza lub destrukcyjna.
To właśnie nasunęło mi się na myśl po porażce szczecińskiej Pogoni w Radomiu z tamtejszym Radomiakiem w stosunku 5:1.
Szczerze mówiąc, na tym chciałoby się zakończyć relację z porażki w tak kompromitującym stylu naszych piłkarskich bogów, co to mieli tworzyć nowy lepszy świat dla kibiców z granatowo-bordowymi sercami. Mam nadzieję, że nowy właściciel budujący nowy zespół, Alex Haditaghi, sięgnie głębiej do swojej kieszeni i koniecznie wzmocni zespół piłkarzami o specyfice defensywnej, bo z tego co widać trener Kolendowicz, nie bardzo ma w kim wybierać, jeśli chodzi o grę obronną. Już w poprzednim sezonie rywale Pogoni większość goli strzelali nam po akcjach po naszej lewej stronie obrony, gdzie na tej pozycji grał Leonardo Koutris, a pół lewym stoperem był Leo Borges. W meczu z Radomiakiem tym razem na lewej obronie zagrał Borges i po trzech straconych golach został zastąpiony przez Koutrisa, ale niestety antyczna grecka tragedia wciąż działa się naszą lewą stroną.

Zatem, aby z tego chaosu wyjść z siłą twórczą, a nie destrukcyjną, konieczne jest wzmocnienie naszej lewej obrony na cito. Zanim będzie za późno i kolejni rywale będą chcieli testować naszą znajomość i sens wypływający z lektur mitologii greckiej, w tym greckiej tragedii Pogoni na lewej obronie.
Miłe złego początki.

Pierwsze dwadzieścia minut należało do Dumy Pomorza. To Portowcy powinni byli otworzyć wynik tego spotkania. Dwie szybkie akcje na jeden kontakt, rozegrane dynamicznie, z polotem i aż dziw bierze, że najpierw nowy skrzydłowy drużyny ze Szczecina, Paul Mukairu, strzelił w słupek, a chwilę później nasz ”Złoty Kulu” strzelił niecelnie obok zamiast do bramki, będąc na czystej pozycji. Zatem w 10 minucie już mogliśmy mieć dwa gole i ten mecz pewnie wyglądałby inaczej. Niestety jak to w futbolu i w życiu bywa, niewykorzystane sytuacje się mszczą. Po naszej lewej flance bliżej środka pola źle w kontakcie z rywalem zachował się Borges. Pozwolił się ograć i obrócić rywalowi z piłką. Vasco Lopes ominął nasze zasieki bliżej środka pola karnego. Piłka trafia do Capity Capemby i ten w 35 minucie oddaje skuteczny strzał, który rykoszetem po obcierce Danijela Loncara wpada za kołnierz bezradnego Valentina Cojocaru, który wyszedł za trzeci metr.

Do przerwy zatem Radomiak szczęśliwie prowadzi 1:0. Drugą połowę zaczynamy od szybkiego trafienia gospodarzy po rzucie rożnym. Piłka trafia na głowę Jérémiego Blasco, którego w kryciu zgubił Borges i w 48 minucie mamy już 2:0. Pechowo uderzenie głową trafiło w Leo i znowu ”Cojo” musi wyciągać futbolówkę z siatki po zmianie toru lotu.
W 52 minucie Capemba testuje Cojocaru, ale ten jednak chwyta piłkę. W końcu Pogoń odpowiedziała skutecznie. Grosicki podaje do Koulourisa w 55 minucie i Grek lewą nogą pakuje piłkę do siatki z bliskiej odległości.
Gdy odżyły nam nadzieję na skuteczną pogoń za wynikiem, niestety o naszej pięcie achillesowej przypomniał nam zespół Zielonych, który kontynuował zagrożenie po naszej lewej stronie obrony. Znowu Borges na radar, za daleko od rywala daje się ograć i przerzucić piłkę nad sobą, która trafia do Grzesika, a ten doświadczony piłkarz, będąc przy linii końcowej zawinął rogala za kołnierz Cojocaru w 58 minucie. Nie pomógł w grze obronnej także Pozo, który nie doskoczył do zablokowania pięknego uderzenia lewą nogą Grzesika. Chwilę potem w 60 minucie cierpliwość do Borgesa stracił Robert Kolendowicz i wymienił go na Koutrisa. To ożywiło ofensywną grę lewą stroną, bo Grek jest znany z chęci do gry do przodu.

W 72 minucie właśnie on zacentrował na głowę ”Kulu” i futbolówka znalazła się w siatce radomian, ale niestety po kilku minutach analizy VAR okazało się, że nasz snajper był na minimalnym spalonym i bramka nie została uznana. Trener Portowców decyduje się na kolejne zmiany. Na boisku zameldowali się jeszcze: Paryzek, Wojciechowski, Biegański oraz Kostorz.
W 82 minucie znowu naszą lewą stroną sunie atak Radomiaka. Koutris nie zdążył wrócić, jego pozycję przejął Marian Huja, ale za żadne skarby i jemu nie udało się zatrzymać Capemby, który podaje do Zié Ouattary, a ten dogrywa na głowę wracającego do Radomia Mauridesa, a ten z najbliższej odległości pakuje piłkę głową do naszej siatki. 4:1 i to nie jest koniec jeszcze. Na trybunach kibice gospodarzy świętowali. Nikt nie spodziewał się takiego wyniku w tym spotkaniu. A Radomiak widzi słabość gości i chce więcej.

Tym razem po prawej stronie naszej obrony idzie kolejna filmowa akcja. W 90 minucie lekcja gry jak z podręcznika. Ty do mnie, ja do Ciebie i tak… w konia rozklepał Grzesik z Wolskim Wahlqvista i resztę asystentów, po czym wpakował piłkę przy krótkim słupku Cojocaru, któremu w niedzielę nie udało się niczego obronić. Co akcja to bramka…
Sędzia nie miał już chęci dłużej patrzeć na cierpienia przyjezdnych i patrząc na smutne twarze, jakie mieli wówczas Portowcy, zdecydował się skrócić ich męczarnie i zaraz po straconym piątym golu zakończył to spotkanie.
Nie tak to miało wyglądać od strony piłkarzy Pogoni Szczecin. Zapowiedzi przed sezonem wskazywały na grę o medale i puchary. Z taką grą to możemy być na czele, ale tylko wtedy gdy obrócimy tabelę.

Miejmy nadzieję, że z tego chaosu w grze obronnej, zwłaszcza po naszej lewej stronie, wyjdzie coś konstruktywnego. Że zespół zostanie wzmocniony. Widać jak na dłoni, że o ile gra ofensywna potrafi przynieść radość i konkrety, to jednak w defensywie jest t r a g e d i a. I to grecko-brazylijska tragedia. Obaj Panowie Leo/Leonardo mają także brazylijskie paszporty, wiodące lewe nogi, no ale nie od wczoraj nasi rywale wiedzą, gdzie mamy olbrzymie deficyty w grze obronnej. Tu potrzeba pilnego wzmocnienia. Także konieczny jest środkowy pomocnik defensywny jak i środkowy obrońca. Przydałby się także mocny prawy obrońca do rywalizacji.
Jak to mówią, prawdziwych mężczyzn poznaje się nie po tym jak zaczynają, ale jak kończą.
Zatem dajmy szansę władzom Pogoni zakończyć proces budowy drużyny szybkim wzmocnieniem na tych trzech-czterech pozycjach i wtedy niech trener Kolendowicz dostanie czas na zgranie nowej drużyny. Bo to, co wydarzyło się w Radomiu, umówmy się – nie ma prawa więcej w tym sezonie się powtórzyć.
Przed meczem pytałem kibiców Radomiaka i nikt z nich nie spodziewał się takiego rozpoczęcia sezonu w wykonaniu ich drużyny, która także przeszła przecież olbrzymie zmiany w składzie.
Trener drużyny gospodarzy, zapytany na konferencji pomeczowej przyznał, że taki bywa właśnie futbol. Że czasem jedna sytuacja potrafi obrócić losy meczu. Pogoń miała swoje okazje na początku, ale grała dobrze tylko przez 20 minut, a Radomiak przez 70 i to właśnie dlatego to oni wygrali ten pojedynek zasłużenie.

Robert Kolendowicz potrzebuje wzmocnień zespołu, a także czasu, którego nie ma, bo sezon już jest w toku. Potrzebuje czasu, aby ten zespół zaczął się lepiej rozumieć i płynnie, kompaktowo wypełniać przestrzenie boiskowe. W tym starciu zawiodły indywidualności i przede wszystkim błędy na lewej stronie obrony. Jednak ta pięta achillesowa Pogoni jest znana już długo. Zatem, abyśmy mogli cieszyć się z powodzenia gry na tej pozycji, potrzebna jest najpierw męska rozmowa z piłkarzami, a niewykluczone, że także decyzja o daleko idących zmianach personalnych na tej i innych pozycjach. Kolejny mecz Duma Pomorza zagra u siebie z Motorem Lublin. Ten już w najbliższą sobotę, o godzinie 17:30.
Nasz piłkarski poker zatem trwa w najlepsze. Warto przypomnieć, że swoje rywalizacje domowe wysoko przegrały także pozostałe drużyny z topu tabeli tego sezonu: Lech z Cracovią 1:4, a także Jagiellonia z Termalicą 0:4. Legia jeszcze nie zagrała, gdyż przełożyła swój pierwszy mecz, a Raków wymęczył zwycięstwo w Katowicach z GieKSą 1:0. Górnik pokonał Lechię 2:1, Widzew 1:0 Zagłębie, a Wisła Płock Koronę Kielce 2:0.
Sensacyjnym liderem po pierwsze kolejce jest zatem Radomiak, a tuż za nim Termalica. Pogoń jest aktualnie na pozycji szesnastej. Ostatni raz, gdy straciliśmy 5 goli na inaugurację sezonu, skończyło się spadkiem do 1 Ligi. Obyśmy nie mieli powtórki z rozrywki, a właściwie z rozgrywki.
Pond 8,5 tys. kibiców Radomiaka miało świetne humory po zakończonym meczu. To my mieliśmy śpiewać Pogoń on Fire po ostatnim gwizdku. A niestety gospodarze podłapali te melodie i cieszyli się z pozycji lidera. Nam pozostaje wrócić do bolesnej lekcji, wyciągnąć wnioski, bo stare tematy wciąż są aktualne. Mamy epicką tragedię w grze obronnej i na początku tych rozgrywek panował tam chaos. A przecież nasi piłkarscy bogowie mieli dostarczyć nam radość i trofea, a nie wstyd i ciężki bagaż z pięcioma golami.
Może w takich sytuacjach powinni wracać na własnych nogach do domu, odbywając pieszą pielgrzymkę w ramach pokuty za popełnione boiskowe grzechy?
Tak czy owak, czekamy na efekty męskiej rozmowy i decyzji w klubie, bo to, co wydarzyło się w Radomiu, nie może więcej się powtórzyć. Niech ten chaos w obronie stanie się potencjałem do siły twórczej dla władz oraz sztabu trenerskiego klubu do szybkiego zorganizowania się i ogarnięcia problemu na samym początku sezonu, zanim zgubimy kolejne punkty decydujące o tym, że zamiast grać o puchary, będziemy dźwigać wielobramkowe ciężary.
Głowy naszych piłkarzy niestety na ten mecz nie dojechały, tak jak i nie było wsparcia zorganizowanej i licznej grupy kibiców gości. Stadion Radomiaka jest w przebudowie, stąd też nie ma na tę chwilę wydzielonego sektora dla przyjezdnych. Zatem niewielu szczecinian zdecydowało się wybrać na to spotkanie. Choć jak widać i tacy śmiałkowie także pojawili się i zasiadali wspólnie z kibicami gospodarzy, mile rozmawiając o piłce z fanami Radomiaka.

Radomiak Radom 5:1 Pogoń Szczecin
Gole: Capita 35′, Jérémy Blasco 48′, Jan Grzesik 59′, 89′, Maurides 82′ – Efthýmis Kouloúris 56′
Składy:
Radomiak: 1. Filip Majchrowicz – 13. Jan Grzesik, 14. Steve Kingué, 5. Jérémy Blasco, 20. João Pedro (84, 77. Chrístos Dónis) – 7. Vasco Lopes (68, 24. Zié Ouattara), 28. Michał Kaput (84, 8. Paulius Golubickas), 6. Bruno Jordão, 11. Capita – 10. Roberto Alves (74, 27. Rafał Wolski), 15. Abdoul Tapsoba (74, 25. Maurides).
Pogoń: 77. Valentin Cojocaru – 28. Linus Wahlqvist, 22. Danijel Lončar, 2. Marian Huja, 4. Léo Borges (60, 32. Leonárdo Koútris) – 18. Paul Mukairu (72, 20. Patryk Paryzek), 8. Fredrik Ulvestad (84, 99. Kacper Kostorz), 10. Adrian Przyborek (72, 35. Maciej Wojciechowski), 14. José Pozo (84, 6. Jan Biegański), 11. Kamil Grosicki – 9. Efthýmis Kouloúris.
Żółte kartki: Kaput – Lončar.
Sędziował: Piotr Lasyk (Bytom).
Widzów: 8524.
Zdjęcia: Marcin Zapart
A może trzeba budować inny zespół …. Klub od zera, by nie borykać się ciągle z tymi samymi bolączkami. Działacze nie zagrają.
Nowy inny zespół / klub musiałby startować od A klasy i zajęłoby minimum 10 lat zanim doczłapałby się do ekstraklasy, a to i tak w dość optymistycznym układzie zdarzeń. Z Pogonią da się zrobić wielkie rzeczy, jednak to wymaga jeszcze większego wkładu finansowego, 3-4 dodatkowych zawodników jakościowo klasy ponad ekstraklasę i czasu na zgranie, bo to jednak ludzie a nie automaty do grania. Skoro w Szczecinie czekamy już 77 lat na coś wielkiego, to kolejne tygodnie, czy też miesiące różnicy nie zrobią. Z pewnością sukcesy rodzą się z/w bólu. Tym razem inaczej też nie będzie. Jak dostać w łeb, to na początku, aby mieć jasność sytuacji, gdzie jesteśmy w procesie budowy na tym co było plus to co ma być. My – “działacze” możemy pograć na Orliku 😉 Z radością z naszymi Krzysialdo i De Jongiem, itd. Piłka nożna dla …działaczy! Bądźmy cierpliwi, wyrozumiali ale i wymagający.
Cześć.
Przede wszystkim ogromny szacunek dla Twojej Rodziny i dla Ciebie .
Za to , ze tam byliście.
Co do reszty to nie ma co pisać.
Chociaż mój syn typował wynik 5 : 0 dla Radomiaka.
Jeszcze przed spotkaniem.
Nie docenił chłopak Pogoni na 1 bramkę, ale niewiele się pomylił.
Skąd taki typ ? Nie mam pojęcia. Może dziecko widzi inaczej?
Ale prawie mu sie udało.
Zobaczymy co będzie dalej. Na razie to strach sie bać.
Jeszcze raz szacun i do usłyszenia, zobaczenia.
Pozdrawiam
To może synek niech poprzez Ciebie obstawia u buka wyniki. Trafiłby wczoraj dobry szmal.