Kręte drogi prowadzą do pięknych miejsc…
Na konferencji przedmeczowej padło wiele ciekawych i ważnych pytań do trenera Roberta Kolendowicza, a wśród nich te najważniejsze. W czym upatruje nadzieję na zwycięstwo nad Górnikiem, a także który model konstruowania drużyny będzie skuteczniejszy? Oparty o młodość, która jest w Górniku czy o nasze doświadczenie?
Trener Portowców bez wahania odpowiedział, że wierzy, że nasze doświadczenie zaowocuje zwycięstwem. Dodał także, że kręte drogi prowadzą do ładnych miejsc…
I miał nasz wódz bez wątpienia rację, bo piłkarze udowodnili na boisku, że zebranym doświadczeniem piłkarskim, a także życiowym, pełnym wielu zakrętów i dróg pod górę, wzlotów i upadków, dobrych i złych momentów, można w końcu po skończonym meczu stanąć z podniesioną głową i z uśmiechem na twarzy powiedzieć sobie i wszystkim kibicom dookoła, że jesteśmy na dobrej drodze po sukces.
Przez ostatnie dwa miesiące Pogoń stała się chyba najbardziej medialnym klubem piłkarskim w Polsce.
Nie było tygodnia, w którym nie pojawiałby się doniesienia o kłopotach organizacyjno-finansowych klubu z Twardowskiego. Serial „Ktokolwiek widział, ktokolwiek zna” dotyczący zmian właścicielskich w Pogoni zdaje się dobiegać końca i nie wykluczone, że już w następnym tygodniu w końcu oficjalnie poznamy nowego właściciela klubu.

Najprawdopodobniej nowych decydentów poznali już nasi piłkarze. Być może znają już także częściowo ich plany na przyszłość, bo inaczej trudno sobie uzmysłowić, skąd nagle taki przypływ energii, zaangażowania i użytecznej jakości piłkarskiej u wszystkich, naszych piłkarzy.
Aż buzia nam uśmiecha się, jak widzimy mocno pracujących, naszych piłkarzy najpierw w meczu z Zagłębiem, a teraz w jeszcze lepszym meczu pokazowym, ligowym z Górnikiem Zabrze.

Czuć „piniondz”, a pewnie też oddech konkurencji, w postaci spodziewanego zaciągu nowych piłkarzy na Twardowskiego, skutkuje efektowną i co najważniejsze efektywną grą Portowców od pierwszej, do ostatniej minuty meczu.
Na tych ostatnich zakrętach życiowych w Szczecinie, Pogoń utraciła ostatnio przecież trzech solidnych piłkarzy: Alexa Gorgona, Vahana Biczachczjana, a także Benedikta Zecha. Piłkarze wcześniej odmówili treningu, protestując z powodu sytuacji finansowej klubu i braku wypłat.
Potem dostali bęcki od sparingpartnerów, z którymi poprzednim razem potrafili wysoko wygrywać. Wrócili do kraju, aby zmierzyć się z zimowymi warunkami, gdzie do kalendarzowej „wiosny” jednak jeszcze było daleko, a woda w kranie raczej chłodna i jakaś taka mętna była. Zatem wznowienie rozgrywek przychodziło w nieciekawych, ponurych, chłodnych, styczniowych nastrojach, gdzie słońce raczej chowało się gdzieś w chmurach, z których częściej lało.
A tu wystarczyło, że pojawiła się deklaracja Prezesa Mroczka na koniec stycznia, że już za momencik, już za chwileczkę, Zarząd opowie Wam piękną bajeczkę. A co tam, to już nie byle jaka bajeczka, a sprawa na 99 procent jest bliska realizacji. A konkrety mają być już znane 10 lutego, w poniedziałek.
Nieoficjalnie mówi się, że ma być na bogato. Nowi właściciele Pogoni Szczecin w 8 lat chcą zwiększyć wartość spółki trzykrotnie, żeby następnie ją sprzedać z zyskiem. Mają sprowadzać do Pogoni utalentowanych Latynosów jak i szkolić młodzież. Tak, aby czerpać zyski z transferów.
Aby do tego doszło w sposób efektywny, potrzebna jest gra w pucharach. W to nam graj!
Zatem pojawią się pieniądze i wiedza. Mam także nadzieję, że wkrótce poznamy też nowych członków sztabu, zaplecza, zarządu, itd. Spodziewam się także dużego skoku jakościowego w klubie, który potrzebuje transplantacji genu zwycięstwa, aby wrzucić Pogoń i nasze miasto, a także jego kibiców na inny poziom. Wszyscy potrzebujemy wielkiej transfuzji genów mistrzowskich i chcę wierzyć, że w tym kierunku zmiany organizacyjno-finansowe zmierzają w Pogoni Szczecin.
Coś musi być na rzeczy, bo wystarczy spojrzeć na naszych piłkarzy. Ile energii, mocy, dynamiki, sportowej złości, boiskowej zadziorności, odwagi, walki jeden za drugiego pojawiło się właśnie teraz. Olbrzymia metamorfoza nastąpiła w naszych piłkarzach i nie dziwię się, że trener Kolendowicz jest niezwykle dumny i zadowolony z poczynań wszystkich piłkarzy. Nie tylko tych z pierwszego składu, ale także z tych wchodzących z ławki rezerwowych.

Każdy z nich jest niekwestionowanym ojcem sukcesu i dołożył swoją cegiełkę do zdobytych 6 punktów w ostatnich dwóch meczach u siebie. Górnik został rozbity 3:0, i można powiedzieć ,że tylko trzy do zera, bo dynamika meczu była taka, że Pogoń mogła jeszcze coś dorzucić.
Goście nie mieli za wiele do powiedzenia. Nie pomogli zabrzanom byli Portowcy – Luka Zahović i Kryspin Szcześniak. W meczu nie zagrał też mistrz świata – Lukas Podolski. Nic nie wniosły także zmiany w drugiej połowie zaordynowane przez utytułowanego trenera Górników, Jana Urbana.
Jedynie kibice z Zabrza mocno postawili się. Przyjechali w mocnym składzie, byli głośni i mam wrażenie, że im można przyznać, że byli w formie. W przeciwieństwie do ich piłkarzy.
W którymś momencie byli już tak rozgrzani, że zdecydowali się morsować na trybunach. No cóż, dostali zimny prysznic od piłkarzy Pogoni i nawet to ich nie zraziło. Szkoda tylko, że na trybunach było słychać także „uprzejmości” pomiędzy niektórymi kibicami. Przez wiele lat był szacunek i nawet wspólne zasiadanie na trybunach w Zabrzu i Szczecinie, a tu teraz ktoś chce zepsuć te piękne, wieloletnie relacje i normalność zastąpić nikomu niepotrzebną i niekulturalną spiną.

Po co to komu?
Wracając do meczu, ciężko kogoś mocniej wyróżnić. Cały zespół Pogoni zagrał bardzo dobry mecz i nie mieliśmy tu choćby jednego, słabego ogniwa. To był pokaz mocy, pressingu, dynamiki, pomysłu na grę i całkiem dobrej skuteczności, a gra przy tym była widowiskowa.
Oczywiście specjalne gratulacje należą się strzelcom goli. Dwie bramki kapitana Grosickiego, który biegał w tym meczu i do ataku i do obrony jak młody Bóg. Był wszędzie i na czas. Był szybszy nawet od sędziów, którzy jedną z bramek najpierw zinterpretowali jako spalony i dopiero długa weryfikacja VAR przyznała prawidłową bramkę kapitana, który okazało się, że nie był na spalonym. On był zwyczajnie nieuchwytny dla nikogo w tym meczu. Takiego Kamila potrzebujemy w kolejnych meczach, a zwłaszcza w PP przeciwko Piastowi Gliwice. Pierwszą bramkę w meczu zdobył Frederik Ulvestad, z bliska pakując odbitą, bezpańską piłkę z 5 metrów do siatki.
Valentin Cojocaru miał okazję parę razy skutecznie bronić strzały lub wychodził pewnie na przedpole, wspomagając obrońców. Bardzo pewnie, solidnie w środku obrony zagrali znów Daniel Loncar i Leo Borges. Na bokach obrony jak zawsze na wysokim poziomie Linus Wahlqvist i Leonardo Koutris. Szkoda tylko głupiej, żółtej kartki Szweda za dyskusje z sędzią. W środku pola wymieniali się pozycjami i wzajemnie wspierali Rafał Kurzawa, Frederik Ulvestad i João Gamboa. Każdy z nich zdominował środek pola i wyeliminował atuty gości.
Na lewej flance oczywiście szalał jak za młodych lat Kamil Grosicki, a na prawym skrzydle naładowany energią Adrian Przyborek, który szczególnie cieszył się bardzo ekspresyjnie, gdy skutecznie blokował inicjowane kontrataki w samym zarodku. Był nieustępliwy i walczył o każdy centymetr boiska. W ataku harował oczywiście Efthýmis Kouloúris i choć gola nie strzelił, to jednak wygrywał wiele pojedynków fizycznych z obrońcami, a często był podwajany lub nawet trzech potrafił wyprowadzić w pole, biorąc ich na siebie, dając przestrzeń do ataku innym, naszym piłkarzom, grającym do przodu.
Pod koniec meczu zobaczyliśmy też dobrze dysponowanych: Kacpra Smolińskiego, Patryka Paryzka, Antoniego Klukowskiego, Jakuba Lisa i Olafa Korczakowskiego. Każdy z nich miał okazje powalczyć o względy trenera na kolejne mecze.
Ponad 13 tysięcy widzów miało okazję zobaczyć Portowców w bardzo dobrej formie i długo oklaskiwało fetujących zwycięstwo piłkarzy Pogoni.
Także było to udane, setne spotkanie, pomiędzy Pogonią, a Górnikiem.

Następne dwa mecze szczecinianie zagrają na wyjazdach. Najpierw w Mielcu ze Stalą, a następnie w Łodzi z Widzewem.
Niestety w następnym meczu zagramy bez wykartkowanych Skandynawów: Wahlqvista i Ulvestada. Trener będzie musiał wybrać młodych zmienników w ich miejsce, by powalczyli skutecznie z twardą Stalą Mielec, która właśnie sprawiła niespodziankę u siebie, pokonując mistrza Polski, Jagiellonię Białystok, 2:1.
Po tych dwóch wyjazdowych meczach zagramy o półfinał Pucharu Polski z Piastem Gliwice. I to będzie najważniejszy mecz tej części sezonu. A tuż po nim będziemy gościć Lecha Poznań.
Zatem trzymamy kciuki za to, aby ta energia z początku lutego była z nami dalej. Przynajmniej do pojedynku z Lechem, bo jest się o co bić. Aktualnie zajmujemy 5 lokatę w tabeli PKO BP Ekstraklasy i zmniejszamy dystans dzielący nas od czołówki. Na tę chwilę zrównaliśmy się z czwartą Legią Warszawa, która ma jeszcze mecz do rozegrania.
Musimy też kibicować naszym drużynom eksportowym, gdyż punkty gromadzone w rankingu krajowym UEFA, przybliżają Polskę do wprowadzenia piątej drużyny do europejskich rozgrywek.
Jest wielkie prawdopodobieństwo, że jeśli wprowadzimy Jagę i Legię do ćwierćfinału LKE, to wystarczy to do zajęcia 15 miejsca w rankingu, a to za 1,5 roku da nam realnie dodatkowe miejsce w eliminacjach do LKE. Czyż nie jest to łakomy kąsek dla drużyn typu Pogoń Szczecin, która ma swoje marzenia i ambicje do spełnienia, ale czasem brakuje jej czy to szczęścia, paru sekund, innej decyzji sędziowskiej, jednej bramki, itd.?
Ja liczę na to, że właśnie zdobyte doświadczenie życiowe i boiskowe przysłuży się do tego, że na koniec sezonu wszyscy będziemy mogli potwierdzić to, że kręte drogi prowadzą do pięknych miejsc…

I tego się trzymajmy. Niech ta prawda życiowa stanie się naszym kompasem nastawionym na sukces.
Warto było pójść na stadion. Choć było dość zimno, to jednak piłkarze rozgrzali kibiców serca i proszą o przybycie na kolejne spotkania. Naprawdę warto!
To znów jest Pogoń Walcząca. Pogoń Walcząca do końca!
Tak grających Portowców chce się oglądać!
Pogoń Szczecin 3:0 Górnik Zabrze
Gole: Fredrik Ulvestad 8′, Kamil Grosicki 48′, 61′
Składy:
Pogoń: 77. Valentin Cojocaru – 28. Linus Wahlqvist (84, 17. Jakub Lis), 68. Danijel Lončar, 4. Léo Borges, 32. Leonárdo Koútris – 10. Adrian Przyborek (88, 51. Patryk Paryzek), 21. João Gamboa, 8. Fredrik Ulvestad (76, 46. Antoni Klukowski), 7. Rafał Kurzawa (83, 61. Kacper Smoliński), 11. Kamil Grosicki (76, 27. Olaf Korczakowski) – 9. Efthýmis Kouloúris.
Górnik: 25. Michał Szromnik – 27. Dominik Szala, 5. Kryspin Szcześniak, 26. Rafał Janicki, 64. Erik Janža (88, 41. Dawid Mazurek) – 11. Taofeek Ismaheel (62, 16. Paweł Olkowski), 21. Dominik Sarapata, 8. Patrik Hellebrand (81, 23. Sondre Liseth), 88. Yōsuke Furukawa (63, 22. Abbati Abdullahi) – 44. Aleksander Buksa, 7. Luka Zahovič (81, 18. Lukáš Ambros).
Żółte kartki: Wahlqvist, Ulvestad, Lončar, Korczakowski – Janža.
Sędziował: Damian Sylwestrzak (Wrocław).
Widzów: 13 245.
Zdjęcia: Marcin Zapart
Och Marcinie….
3 punkty są. Jakoś to wyglądało, ba powiem więcej nawet nasz kapitan nie był zgrzany jak zwykle po 20 minutach gry…
Tylko czy to nie jest jakiś chwilowy poryw….
Wiesz…w końcu trzeba się pokazać przed nowym inwestorem….oddech rzekomej konkurencji za plecami.
Oczywiście życzę sobie i nam wszystkim żeby ten zapał został na dłużej, a najlepiej na zawsze. Ale….to czy tak się stanie to akurat czas pokaże…
Niepokoją mnie też dwa fakty.. Chodzą słuchy, tudzież plotki , że Pan Adamczuk rzekomo ma zostać dyrektorem Akademii Pogoni.
Oby to faktycznie były plotki.
Tam trzeba nowej krwi , z nowym spojrzeniem, podejściem i myślą szkoleniową… Według mnie tylko wtedy możemy mieć wymierną korzyść z tych chłopaków.
I drugi , ja nie widziałam i nie słyszałam osobiście, ale ponoć kapitan w wywiadzie pomeczowym mówił coś, że na wyjazdach wystarczy 70 % tego co teraz . Na co te 30 % sobie zostawił? Co to za podejście. Według mnie to na wyjazdach powinno być 1000 %.
I tu proszę o ewentualną weryfikację. Nie widziałam i nie słyszałam osobiście jak wyżej wspomniałam tego wywiadu.
Póki co jednak cieszmy się z 3 punktów w oczekiwaniu na więcej.
Kasiu, powiem szczerze, że nic nie słyszałem o wypowiedzi na 70 procent. O Adamczuku ciężko cokolwiek powiedzieć, aktualnie ukryli go gdzieś w jakiejś szafie, oby chociaż mu tlen i wodę ktoś podał. Co do jego umiejętności zarządzania akademią i pionem sportowym – to zdania naukowców w tym temacie są podzielone. Kilka lat wstecz Pogoń potrafiła “produkować” więcej młodzieży na sprzedaż i pewne profity z tego były. Ostatni rok był kiepski w temacie i trzeba było poszukać przyczyny dlaczego za jego panowania w pionie sportowym nie ma stabilnej produkcji, na którą klub, właściciele i kibice mogliby polegać jak na Zawiszy. Z pewnością jakieś błędy zostały popełnione, może szkoleniowe, może stawiano nie na najlepszych grajków, może gdzieś wkradł się nepotyzm i faworyzowanie “układu rodzinnego” i tego co idzie pod stołem. Ja tego nie wiem, szukam tylko logicznych możliwości i złych pokus jakie życie potrafi przynieść. Szczerze wolałbym powrót Maćka Stolarczyka do pionu sportowego, ten miał nosa i talent do znajdywania i wychowywania młodzieży celem obróbki i dalszej sprzedaży. No i liczę też, że jednak jakiś transfer wiedzy i standardów z mocniejszych stron świata w piłkę kopaną przydałby się. Mam nadzieję, że coś w temacie się zmieni. W poniedziałek oficjalnie zostaną ogłoszone zmiany w zarządzie. Myślę, że to pociągnie kolejne manewry głębiej w klubie. Czekamy z nadzieją. A piłkarze ewidentnie poczuli piniondz i to, że za chwilę będą rywalizować z tańszymi i prawdopodobnie lepszymi od siebie nowymi piłkarzami z zachodniej półkuli. Konkurencja jest świetnym lekarstwem na brak motywacji i cieszę się, że powiew świeżości zza oceanu tak mocno zmienia mental w drużynie. Czekamy na punkty z meczów wyjazdowych, aby potwierdzić to, że tu jednak drgnęło na dobre. Pozdrawiam serdecznie.