Gdy emocje już opadną, jak po wielkiej bitwie kurz…
Gdy nie można mocą żadną cofnąć czerwonej kartki i kontuzji już…
Po dramatycznych okolicznościach Raków Częstochowa pokonał Pogoń Szczecin 1:0.
Przegrany mecz Pogoni w Częstochowie to była taka ,,grecka tragedia”.
Zdaniem trenera Roberta Kolendowicza na konferencji przedmeczowej, ten mecz miał być pojedynkiem taktycznym na dużej intensywności. Miało być dużo walki w środku pola. Zapowiadało się zatem dość podobne spotkanie do tego wygranego w Szczecinie z Piastem Gliwice.

I faktycznie do tego zmierzało. W pierwszej połowie nie było zbyt wielu ekscytujących momentów. Pogoń miała dwie akcje strzałowe, a Raków jedną, po której serca kibicom mogły zabić trochę mocniej. Swój rozdział do greckiej tragedii napisał także Efthymios Koulouris, który przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem gospodarzy, Kacprem Trelowskim. Ten szczęśliwie dla swojej drużyny ręką skierował piłkę na słupek, ratując się w ten sposób przed utratą gola. Takie sytuacje trzeba wykorzystywać, jeśli chce się marzyć o miejscu na pudle na koniec sezonu.
,,Grecka dramaturgia” na dobre zaczęła się dopiero w drugiej części rywalizacji.
Od 65 minuty Duma Pomorza grała w dziesiątkę, po tym jak zasłużoną, czerwoną kartkę dostał za faul taktyczny debiutant Dimitrios Keramitsis. Od 90 minuty Pogoń grała już w dziewiątkę, gdyż po wykorzystanym limicie zmian, kontuzji nabawił się nasz ,,Paryz” (Patryk Paryzek) i musiał zejść z boiska, osłabiając zespół.
Kibice Rakowa odpalili race dymne pod koniec starcia i zadymienie stadionu uniemożliwiło kontynuowanie gry. To skłoniło sędziego do wydłużenia spotkania początkowo o 10 minut. W tym doliczonym czasie gry padły dwa gole, w tym jeden anulowany. Była analiza VAR i dwie żółte kartki dla tego samego strzelca, którym był Matej Rodin. Ten nie hamował się z emocjami, zdejmując koszulkę po strzelonych bramkach i za to w konsekwencji otrzymał czerwoną kartkę. To była swego rodzaju jego nieboska komedia. Na boisko wszedł na chwilę, jak snajper oraz zawodowiec gole strzelił błyskawicznie, nawet dwa, lecz zabrakło mu chłodnej głowy i emocje poniosły go tak mocno, że aż z czerwienią znalazł się w tunelu dla schodzących piłkarzy, zanim mecz zdążył się zakończyć.
Zatem sędzia do początkowych, dodanych 10 minut dorzucił jeszcze 4, dając obu drużynom szansę na strzelenie gola. Medaliki skorzystały z tej okazji doliczonego czasu. Łącznie było to aż 14 minut. Gospodarze, grając w przewadze dwóch zawodników, wymęczyli zwycięstwo nad osłabioną Pogonią.
Portowcom nie można odmówić heroicznej walki w dziewięciu do 104 minuty. Jednak to gospodarze ten dzisiejszy pojedynek wygrali. Tak samo szczęśliwie, jak granatowo-bordowi w meczu u siebie z Piastem Gliwice.
Pogoń miała dwie okazje w meczu, aby strzelić gola. Za każdym razem Trelowski wychodził jednak obronną ręką lub pomagali mu obrońcy.
Raków nie miał wielu sytuacji. Jednak to, co najlepsze, pokazał dopiero w doliczonym czasie gry.
Wygląda na to, że nie dla nas górskie widoki na wyżynę krakowsko-częstochowską. Bolesne przegrane w ostatnich minutach z Cracovią oraz Rakowem odbijają się czkawką i wielopunktowym oddaleniem od ścisłej czołówki tabeli.
Do 64 minuty całkiem nieźle prezentował się debiutant Keramitsis. Miał kilka udanych interwencji we własnym polu karnym i nie bał się rozgrywać piłki od tyłu, będąc pod presją. Jednak w kluczowym momencie był źle ustawiony i pozwolił wyprzedzić się Adriano Amorimowi, który wychodził na czystą sytuację z Valentinem Cojocaru. Młody Grek na to nie pozwolił, ratując się faulem taktycznym i za co słusznie otrzymał czerwoną kartkę od sędziego Pawła Raczkowskiego z Warszawy.

Pogoń rozpoczęła mecz w nowym dla siebie ustawieniu 3-5-2.
Trójkę stoperów tworzyli Benedikt Zech, Léonardo Borges i Keramitsis. Na wahadłach grali natomiast Leonardo Koutris i Linus Wahlqvist.
W środku pola od pierwszej minuty Rafał Kurzawa, Kacper Łukasiak i João Gamboa. W ataku kapitan Kamil Grosicki i Koulouris. W roli pierwszego trenera wystąpił dziś Paweł Ozga zastępując pauzującego za czerwoną kartkę Roberta Kolendowicza.
Plan taktyczny był dopasowany do przeciwnika i wydaje się, że założenie 3-5-2 było słuszne. Gospodarze nie potrafili skrzywdzić Dumy Pomorza przez bardzo długi czas.
,,Grecki” tragizm sytuacji polega na tym, że Portowcy sami siebie dziś osłabili. Piętą achillesową granatowo-bordowej drużyny były dokonane wybory personalne, brak doświadczenia i jednak brak szczęścia trzem młodym zawodnikom. Najpierw Pogoń osłabiła się czerwoną kartką Greka Keramitsisa, a następnie kontuzją naszego, młodego ,,króla” pola karnego ,,Paryza” bez kontaktu z przeciwnikiem.

W akcjach obronnych bardzo słabo wypadł dwukrotnie także inny, młody piłkarz naszej drużyny, Adrian Przyborek.
Jakby nie patrzeć Raków ma dużo silniejszą ławkę rezerwowych i to właśnie wprowadzony Rodin dwukrotnie zrobił różnicę na boisku w końcowych momentach meczu. Za pierwszym razem szczęśliwie dla nas okazało się, że był na spalonym. Za drugim oddał już prawidłowo celny strzał do bramki Portowców. W obu akcjach w fazie obronnej nie popisał się właśnie Przyborek, który za łatwo dał ograć się Erickowi Otieno. Robił wiatr na skrzydle i bez większego problemu popisał się dwiema asystami. Jedna z nich oczywiście była anulowana po interwencji VAR. Nie było to zatem udane wejście w mecz naszych, młodych, rezerwowych zawodników: Paryzka i Przyborka, jak i innego młokosa, Keramitsisa.
Niestety szczecińska ,,Oda do młodości” tym razem zawiodła na całej linii i nie dodała nam skrzydeł, lecz raczej je podcięła i tym trudniej będzie wznieść się w górę tabeli, gdyż czerwień Greka uniemożliwi mu grę przynajmniej w jednym meczu, a absencja kontuzjowanego Paryzka może być jeszcze dłuższa. Przyborek mentalnie też nie wygląda na gotowego do gry na topie.

Zatem trzech młodych sparzyło się, a może nawet spaliło się w tym meczu, niczym młody Ikar, który zbliżył się zbyt blisko do słońca. Coś dużo z mitologii greckiej w tym spotkaniu było przeciwko Pogoni Szczecin.
Z Rakowem jest trudno wygrać, grając w komplecie po jedenastu, a co dopiero w dziewięciu.
To był kolejny, wyjazdowy, przegrany mecz. Piąta porażka na sześć rozegranych pojedynków na wyjeździe. Przed rozpoczęciem sezonu zwracałem uwagę, że jeśli Pogoń chce liczyć się w lidze i awansować do europejskich rozgrywek, to musi mieć również młodych zawodników w wysokiej formie. Bez nich, bez mocnej ławki rezerwowych, nie mamy szans na spełnienie marzeń. Ten mecz właśnie pokazał dobitnie, że nasi, młodzi zawodnicy, czy to w roli zawodników z pierwszego składu, czy też w roli zmienników nie są jeszcze na poziomie topu ligi.
Rezerwowi, starsi zawodnicy też dziś nie podnieśli drużyny na wyższy poziom. Zatem, jeśli mamy liczyć się w tym sezonie, to jednak w okresie zimowym konieczne będą wzmocnienia. W przeciwnym razie możemy tylko liczyć na mocny środek tabeli i prosić Matkę Boską o cud w losowaniach kolejnych rund Pucharu Polski, że będziemy trafiać tylko na przeciwników ze słabszych lig, bo tylko z takimi umiemy wygrywać na wyjeździe.
W sporcie i biznesie, a także w życiu trzeba mieć nadzieję, szczęście, zdrowie, umiejętności i pieniądze.
Porównując Raków i Pogoń, można było zauważyć, że tych wyżej wspomnianych parametrów gospodarze mieli każdego z nich więcej i to dlatego wygrali.
I teraz rolą Prezesa, Zarządu i Dyrektora Sportowego jest stworzenie takich warunków, by nie brakowało nam pieniędzy na transfery. By podwyższyć zakres umiejętności młodych i rezerwowych piłkarzy. Szczęście zazwyczaj sprzyja lepszym i trzeba jednak temu dopomóc poprzez stanie się lepszym. Sztab szkoleniowy robi to, co jest możliwe z tymi piłkarzami, jacy są dostępni. Jednak widać pewien sufit, przez który drużyna nie potrafi się przebić. Brak przebojowości drużyny jest aż nadto widoczny po tym, jak opadną z sił Grosicki, Koulouris i Koutris.
Zatem Częstochowy nie zdobyli kiedyś ani Szwedzi, tak i dziś nie dał rady Wahlqvist, ani nasze, greckie trio. Nie mieliśmy dziś takiej, mocnej armaty, która rozkruszyłaby twierdzy mur.
Okazuje się, że ani naszą siłą, ani naszym charakterem, ani nawet modlitwą, Częstochowa nie stanie się dla nas dostępna.
Może trzeba podarować jakiegoś konia trojańskiego do biura prezesa Rakowa, by podpatrzeć, jak oni to robią, że choć nie mają takiego potencjału kibicowskiego i marketingowego, to mimo to zdobyli już w historii polskiego futbolu znacznie więcej, niż Pogoń Szczecin grając przez tyle lat w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Na konferencji przedmeczowej uczciwie powiem, że trener Robert Kolendowicz nie przekonał mnie, że warto było wybrać się pod Jasną Górę. Choć tym razem wiele nie brakowało do odwrócenia trendu, czyli serii 5 wyjazdowych porażek.

Po ludzku szkoda mi tylko kibiców, którzy wybrali się na mecz w Częstochowie. Znów musieli oglądać smutnych i rozbitych piłkarzy po ostatnim gwizdku sędziego. Zamknięci w małej, niskiej klatce. Cóż, warunki tam są dalekie od tych w Szczecinie. Można było ich usłyszeć, a także grupę kibiców Ruchu Chorzów, którzy również wspierali Portowców.
Jest to znak, że najprawdopodobniej zorganizowana grupa kibiców Dumy Pomorza przystąpiła już oficjalnie do zgody/układu z WRWE, czyli Wisłą Kraków, Ruchem Chorzów, Widzewem Łódź i Elaną Toruń.
Kolejny mecz zagramy u siebie z Puszczą Niepołomice. Ten pojedynek musimy bezwzględnie wygrać!
fot. Jarosław Koncewicz
Komentarze
Gdy emocje już opadną, jak po wielkiej bitwie kurz… — Brak komentarzy
HTML tags allowed in your comment: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>