Do piekła, do nieba!
Za Tobą będę szedł, pójdę tam, gdzie się da.
Tak pewnie mogłaby śpiewać nie tylko szczecińska kibicowska brać wspierająca Roberta Kolendowicza i jego zespół, ale też widząc i słysząc śpiewających energicznie i bardzo głośno fanów Pogoni zespół Blue Cafe, który śmiało mógłby dedykować swój hit właśnie szczecinianom, którzy tydzień temu zaczynając sezon od łomotu na wyjeździe, nie spodziewali się najgorszego, że na Mazowszu spotka ich istny Highway to Hell i to nie w wykonaniu AC/DC, ale przez Radomiaka.
No więc po przykrym laniu 5:1 w Radomiu w piłkarzach Pogoni było mnóstwo sportowej złości, a, zwłaszcza że poczuli też atak medialny związany z plotką o zmianie trenera już po pierwszym meczu. To wszystko wyzwoliło w piłkarzach i w sztabie Kolendowicza dodatkową energię i chęć pokazania swojej determinacji oraz klasy i tak padło na Motor Lublin, że tym razem to oni będą mieli ciężki powrót z bagażem w stosunku 4:1 po przegranym starciu w Szczecinie.
To było Meczycho przez wielkie ,,M”. Pięć bramek, choć można dodać, że tylko pięć, bo obie drużyny stworzyły świetne widowisko piłkarskie i tych goli mogło paść jeszcze więcej dla obu zespołów, jednak trzeba podkreślić dobrą dyspozycję naszych obu bramkarzy. Choć i naszemu ”Cojo” przytrafił się gorszy moment. Blisko 20 tys. widzów miało okazję cieszyć się z gry Portowców znowu u siebie po stosunkowo krótkiej przerwie pomiędzy sezonami.
Dla wielu kibiców była to okazja, aby poznać jakość piłkarską nowych zawodników Dumy Pomorza. Swój pierwszy domowy mecz w ramach PKO Ekstraklasy zagrali: Marian Huja, Jose Pozo, Paul Mukairu – od początku spotkania, a także zmiennicy: Mor Ndiaye i Musa Juwara.
Trzeba powiedzieć, że cały zespół dał koncert, jaki chcemy przeżywać jak najczęściej. Także właśnie nowo pozyskani piłkarze dali z siebie dużo energii, jakości, a także konkrety w postaci bramek i asyst.
Publiczność w Szczecinie była spragniona dobrego futbolu, pysznej kiełbasy w bułce i smacznego piwa. Piwo nawarzyli sobie piłkarze tydzień temu, ale teraz uczciwie trzeba powiedzieć, że gra drużyny i kiełbasa w bułce były na wysokim poziomie. Nikt nie narzekał, a było widać zadowolenie i radość na twarzach kibiców wracających do domu po fajnie spędzonym czasie z ukochaną drużyną na Twardowskiego.
Przed meczem zapytałem trenera Kolendowicza na konferencji prasowej o to, który Senegalczyk o nazwisku Ndiaye będzie bardziej zadowolony po meczu. Ten z Motoru – Mbaye czy nasz – Mor?
Odpowiedź mogła być tylko jedna i faktycznie tak się stało. Choć Mbaye to silny skrzydłowy i bardzo szybki, to mimo jego wielu zalet pokrył go Linus Wahlqvist i nie pozwolił, aby z jego strony stała nam się krzywda. Linus był jednym z bohaterów, gdyż wyeliminował najgroźniejszego piłkarza gości. Jednak Pogoń miała więcej bohaterów tego wieczoru w Szczecinie.
Innym pytaniem do trenera przed meczem było to, czy mamy jakieś magiczne rozwiązanie przygotowane na stałe fragmenty gry, bo to one mogą zdecydować o wyniku i przebiegu gry.
I tu trener powiedział, że mają wiele ciekawych rozwiązań, czasem nawet za dużo. On woli, abyśmy zastosowali to, co mamy przygotowane i jest skuteczne oraz przynosi korzyść zespołowi. I o to chodzi. Choć nie mamy wielu wieżowców w drużynie, to jednak jest on, być może nowe bożyszcze trybun, którego koszulki świetnie sprzedają się – Marian Huja, który właśnie zaliczył gola i asystę po stałych fragmentach gry. To się nazywa mieć nosa. Pytanie i odpowiedź trafione w samo sedno, a Marian jak i cały zespół pięknie zrehabilitował się tym samym za kiepskie rozpoczęcie rozgrywek w Radomiu.
Skrzydłowi Pogoni także wnieśli dużo wiatru. Grosicki, Mukairu i później Juwara pokazali dużo chęci do gry, tocząc swoje pojedynki biegowe i siłowe na obu flankach.
Dobrze piłkę kontrolował i regulował tempo gry Jose Pozo, który obsługiwał naszego złotego strzelca Koulourisa. A ”Kulu” nie potrzebuje dużo miejsca ani czasu, tylko ładuje kolejne gole dla nas. Dziś ta sztuka udała mu się dwa razy.
Świetnie spisał się także grający w roli defensywnego pomocnika Fredrik Ulvestad. Choć miał więcej zadań defensywnych, to jednak ciągnie wilka do lasu i chętnie włącza się do akcji ofensywnych i został za tą ambicję boiskową wynagrodzony trafieniem do siatki drużyny z Lublina.
Jak to się stało, że po skończonym meczu to jednak nasi piłkarze mogli znowu z dumą i radością pełni energii zaśpiewać: ,,Pogoń on fire”?
A zaczęło się od bardzo głośnego dopingu kibiców w granatowo-bordowych barwach, który niósł ich ukochaną drużynę przez całe spotkanie. Także w trudnym momencie, kiedy to pomylił się Valentin Cojocaru. W dziewiątej minucie dostał piłkę pod pressingiem atakującego go piłkarza Motoru Lublin, chciał minąć go zwodem, jednak zrobił to na tyle nieudolnie, że z prezentu skorzystał pomocnik gości Mathieu Scalet i z najbliższej odległości wpakował futbolówkę do siatki.
Ten utracony gol wcale nie załamał gospodarzy, którzy mieli ogromną wolę walki o pełną pulę i mieli swój plan oraz ambicje wrócić z piekła do nieba. Goście oczywiście gry nam nie ułatwiali, pressując co chwilę szyki obronne naszego zespołu, czyhając na kolejne błędy, a tych na szczęście więcej nie było. Portowcy wzięli się zatem do pracy na jeszcze wyższych obrotach, bo kolejna porażka na początku sezonu nie wchodziła w grę.
Na boisku i na trybunach było czuć energię, zatem to musiało się udać i tak też się stało.
W 15. minucie stały fragment gry. Mamy rzut rożny, wykonuje go kapitan Kamil Grosicki, wrzuca na głowę Mariana Huji, a ten nie myli się z pięciu metrów i uderza pod poprzeczkę i to nawet pomimo bramkarza, który też tam był, jednak nie dał rady zatrzymać strzału głową z bliska rosłego środkowego obrońcy. Radość na trybunach, a kibice mają okazję poćwiczyć poprawną wymowę nazwiska naszego Mariana Huja (czyt. Huża). Mamy remis i gramy dalej.
W 27. minucie Cojocaru starał się najlepiej jak mógł odkupić winy za błąd skutkujący utratą gola, wysyłając celne, bardzo długie podanie na nogę ”Kulu” w polu karnym Motoru. Jednak naszemu super strzelcowi nie udało się uderzyć bezpośrednio, a piłka po przyjęciu uciekła mu i nie był w stanie dogonić jej, gdyż padła łupem bramkarza gości, ale podanie palce lizać, idealne w punkt, klasa.
W 30. minucie Wolski dośrodkowuje na głowę Dadashova, jednak pewnie piłkę chwyta ”Cojo”.
Chwilę później w 33. minucie Jose Pozo napędza szybki kontratak Pogoni, wysyłając piłkę do ”Grosika”, tak jak lubi na dobieg, gdzie może włączyć swoje turbo. Ten popędził, ile miał sił w nogach, jednak goniący go obrońcy także potrafili dotrzymać mu tempa, co finalnie skończyło się zablokowaniem strzału. Trzy minuty później Cojocaru został zatrudniony przez Krystiana Palacza, broniąc jego strzał na raty, ale szczęśliwie.
W 40. minucie szybka akcja w środku pola. Przyborek ma dużo miejsca i niczym klasyczna dziesiątka rządzi w rozegraniu. Podaje do ”Kulu”, który świetnie czuje linię. Nie dał złapać się ani obrońcy, ani na spalonym, wchodzi w pole karne i mija swoim strzałem bramkarza Gaspera Tratnika.
Mamy wielką radość na trybunach, Pogoń w końcu wygrywa 2:1, a kibice chcą więcej, bo widzą, że piłkarze też mają chrapkę na kolejne radosne momenty.
Jednak na więcej emocji musieliśmy czekać na drugą połowę. A tą Portowcy mogli rozpocząć z przytupem. Jose Pozo, rozpędzony zbliżając się do pola karnego, oddał strzał, jednak minimalnie niecelny. Choć wielu kibicom wydawało się, że piłka wpadła do siatki.
Gramy dalej, bo co się odwlecze to nie uciecze. Mamy kolejny rzut rożny, piłka przechodzi pomiędzy naszymi zawodnikami, w końcu trafia na głowę piłkarza meczu, Mariana Huji i zgrywa tym razem do Fredrika Ulvestada, a ten szczęśliwie wpadając w poślizg, skutecznie dołożył nogę i jego kąśliwe, na wślizgu uderzenie po koźle, wpadło do bramki obok bezradnego golkipera gości.
W 56. minucie Mbaye Ndiaye pokazał się w wygranym pojedynku z Linusem Wahlqvistem, jednak jego strzał wybronił Cojocaru. Trzy minuty później Michał Król po strzale i dobrze rozegranym rzucie różnym powinien był uderzyć celnie do siatki Pogoni, ale pomylił się z kilku metrów i przeniósł piłkę nad poprzeczką. Na posterunku był też nasz bramkarz.
Ta interwencja i kolejne kosztowały go jednak kontuzję i musiał niestety zejść w 75. minucie, kiedy to zastąpił go rezerwowy golkiper Krzysztof Kamiński.
Na boisku zameldował się także Musa Juwara, zastępując Kamila Grosickiego. Trzeba przyznać, że nowy skrzydłowy miał wielkie chęci do grania, zaliczył kilka sprintów, rajdów z futbolówką na prawym skrzydle, schodząc ze swoją lewą nogą do środka, próbując strzałów. W 86. minucie pokazał próbkę swoich umiejętności. Ładnie piłkę zawinął, jednak tuż nad poprzeczką. Dwie minuty później Pogoń atakuje swoją lewą stroną, gdzie przewrócony został aktywny Mukairu, jednak do piłki na pełnym sprincie dobiegł Leo Borges, zaskakując obrońców Motoru. Wyprzedził ich, podbiegł bliżej linii końcowej i pięknie wyłożył piłkę jak na tacy dla naszego super strzelca, który dopełnił formalności, dobijając do pustej bramki. Druga bramka ,,Złotego Kulu” w tym pojedynku i trzecia w sezonie.
Nasz snajper zatem znowu jest pośród najlepszych strzelców PKO BP Ekstraklasy. Pozycje lidera strzelców dzieli razem z takim piłkarzami jak Tomáš Bobček (Lechia Gdańsk), Jan Grzesik (Radomiak Radom) i Ajdin Hasić (Cracovia). Wszyscy oni mają po 3 trafienia na swoich kontach.
Więcej goli już nie padło, choć Kamiński także musiał wykazać się czujnością pod koniec meczu po strzale Czubaka.
4:1 to piękny wynik, jednak dość szczęśliwy dla nas, gdyż goście mieli woje okazje, ale byli nieskuteczni.
Cieszy postawa Portowców. Ich sportowa złość została świetnie ukierunkowana na skuteczne, szybkie, pełne polotu dynamiczne akcje, które podobały się publiczności w Szczecinie. Drużyna w pełni zrehabilitowała się po klęsce w Radomiu, a trener Robert Kolendowicz kupił sobie tym pokazem siły swojego zespołu spokojniejsze dni na przygotowanie się na kolejne wyzwanie. Tym razem czeka nas wyjazd do Małopolski na rywalizację z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza.
Trener Dumy Pomorza na pomeczowej konferencji bardzo podziękował kibicom za pełne wsparcie z trybun jego i drużyny, z którą chce pójść za ciosem po znacznie więcej. Po tym starciu czas będzie ich sprzymierzeńcem. Z każdym treningiem zgranie drużyny będzie na wyższym poziomie, a przecież to jeszcze nie koniec zmian kadrowych na Twardowskiego.
Wciąż sprawą otwartą są wzmocnienia w środku pola i defensywie, a także niepewna jest sytuacja naszego złotego strzelca, który nie podjął jeszcze decyzji co do pozostania w Szczecinie. Widząc go w takie formie, trzeba spodziewać się kilku ofert i wielu zapytań potencjalnych nabywców usług super snajpera. Okienko transferowe trwa do 8 września. Zatem do tego czasu jeszcze wiele może zmienić się w składzie Pogoni. My oczywiście liczymy na pozytywny obrót spraw, że ”Kulu” zostanie z nami na dłużej, tak jak chce Alex Haditaghi oferując mu nie tylko kolejny kontrakt i podwyżkę, ale także rolę w Zarządzie Pogoni po zakończonej karierze.
Mamy także nadzieję, że spełniona zostanie obietnica pozyskania piłkarza o wysokiej klasie, z uznanym nazwiskiem, prawdopodobnie do środka pola. Potrzeby są także w środku obrony, jak i uzupełnienia na prawej obronie. Czas pokaże, kto jeszcze ucieszy nas swoją grą na Twardowskiego.
Z dołu tabeli idziemy w górę. Aktualnie zajmujemy ósmą lokatę, jednak nie wszystkie mecze zostały jeszcze rozegrane w tej kolejce. Bilans bramkowy podreperowany: 5-6.
2 sierpnia, o 14:45, gramy w Niecieczy, a 9 sierpnia, o 17:30, kolejny wyjazd. Tym razem zmierzymy się z Arką Gdynia.
Zatem mamy okazję sprawdzić formę obu beniaminków u nich w domu. Oba sobotnie spotkania z pewnością dostarczą nam wiele emocji i choć łatwo nie będzie, to liczymy na komplet sześciu punktów z delegacji.
Z pewnością trener Motoru Lublin, Mateusz Stolarski, może mieć to samo odczucie co Robert Kolendowicz tydzień wcześniej. Że choć drużyna stworzyła kilka sytuacji strzeleckich, to nie potrafiła przełożyć tego do protokołu meczowego, a rywalowi więcej szczęścia dopisało pod bramką. Będzie musiał przysiąść do analizy meczu i fachowo rzucić okiem na to, co się stało w Szczecinie, tak jak uczynił to nasz trener, a przy okazji zmotywował piłkarzy do dynamicznej gry, na większej intensywności, gdzie wybieganiem i walką można pokonać rywala. A gdy do tego dołączy się jakość i mądrość taktyczną, wówczas łatwiej o dobry wynik.
Statystyki pokazują, że było to wyrównane widowisko. Goście mieli nawet więcej piłki w posiadaniu: 42-58, a także oddali więcej celnych strzałów: 5-8 i wykonali więcej rzutów rożnych: 6-8. Jednak to akcje Pogoni były groźniejsze i co ważne po prostu były skuteczne i to się właśnie liczy na koniec. To, co w sieci.
W sieci jest 4:1 dla Dumy Pomorza.
Portowcy tym samym zamykają usta wszystkim tym, którzy szukali sensacji, lansując plotkę o zastąpieniu trenera Kolendowicza kimś innym. Alex Haditaghi także przed tym spotkaniem wyraźnie dał do zrozumienia, że nie ma tego tematu i wierzy w naszego szkoleniowca, że będą razem przebudowywać drużynę, tak by osiągała sukcesy, na które czekają kibice w Szczecinie.
Spokój jest bardzo potrzebny, aby móc logicznie analizować wydarzenia boiskowe i ustalać ramy taktyczne na kolejne wyzwania, przed którymi postawiony jest sztab naszego zespołu. Cieszy pełne wsparcie właściciela oraz kibiców z granatowo-bordowymi sercami. Nic więcej nie liczy się.
Cała Pogoń zawsze razem! Na dobre i na złe!
Do piekła i do nieba!
Pójdziemy tam, gdzie się da!
Za Tobą będziemy szli!
Za Pogoń, za MKS, pójdziemy aż po życia kres!
Pogoń Szczecin 4:1 Motor Lublin
Bramki: Marian Huja 15′, Efthýmis Kouloúris 40′, 88′, Fredrik Ulvestad 49′ – Mathieu Scalet 9′
Składy:
Pogoń: 77. Valentin Cojocaru (75, 31. Krzysztof Kamiński) – 28. Linus Wahlqvist, 22. Danijel Lončar, 2. Marian Huja, 32. Leonárdo Koútris (63, 4. Léo Borges) – 18. Paul Mukairu, 8. Fredrik Ulvestad, 14. José Pozo (63, 19. Mor N’Diaye), 10. Adrian Przyborek (89, 61. Kacper Smoliński), 11. Kamil Grosicki (75, 7. Musa Juwara) – 9. Efthýmis Kouloúris.
Motor: 33. Gašper Tratnik – 17. Filip Wójcik (80, 28. Paweł Stolarski), 18. Arkadiusz Najemski, 3. Hervé Matthys, 47. Krystian Palacz – 26. Michał Król (74, 19. Bradly van Hoeven), 21. Jakub Łabojko (58, 6. Sergi Samper), 68. Bartosz Wolski, 8. Mathieu Scalet (58, 7. Ivo Rodrigues), 30. Mbaye N’Diaye – 77. Renat Dadaşov (58, 9. Karol Czubak).
Żółte kartki: Mukairu, Koútris – Najemski.
Sędziował: Patryk Gryckiewicz (Toruń).
Widzów: 19 813.
Czy prawdą było że mieli kupić Szymańskiego, który chciał kontrakt na 4 lata? Dlatego zrezygnowano i dalej szukamy,
A co do plotek ? czy też jest że miał być transfer Szymańskiego ale zrezygnowano ponieważ chciał kontrakt na cztery lata?
A CO Z COJO SIE DZIEJE?????????
Na pewno złapał kontuzje mięśniową. Poprosiłem w klubie o więcej informacji w tej sprawie. Czekam na odpowiedź.
A czemu Pan do Głosu Szczecińskiego nie napisze? fajne teksty
Dziękuję, tam już nasz kolega Damian Sosna współpracuje z Jakubem Lisowskim. Polecam ich felietony także.
no ale co szkodzi, żeby Pan też pisał? Inne pióro, takie czasem z humorem, fajnie się czyta. A właśnie miałem zapytać, a coś wiadomo co się dzieje z bramkarzem, jakaś poważna kontuzja? wiecie coś?
Dzięki za podpowiedź, kto wie, może gdzieś swoje felietony będę jeszcze zamieszczać. Od czasu do czasu można mnie też obejrzeć na kanale TVP3 w magazynie sportowym w tematyce związanej z wydarzeniami na Pogoni. Co do kontuzji Cojocaru, to czekam na odpowiedź z klubu, jak wygląda sytuacja, ewidentnie był jakiś problem mięśniowy, który skrócił mu mecz.
Tradycyjnie super artykuł. Tylko Valentin coś ostatnio dupy daje. Coś wiadomo, co z nim?
Dziękuję bardzo. Czekamy na informacje z klubu. Wstępnie wyglądało to kiepsko, uraz mięśniowy.
Super oby tak dalej na wyjazdach,bo to jednak największą zmorą pilkarzy
Teraz dwa wyjazdy, zatem mają okazję pokazać że mamy nie tylko mocarnego Huja, ale także jaja. Trzeba przywieźć 6 punktów z delegacji i zapomnieć o Radomiaku i pseudo aferze z głupią plotką o zmianie trenera.