A wszystko to, bo Ciebie kocham!
Nie będzie to recenzja słów refrenu piosenki zespołu Ich Troje, choć pokażę Wam, czym moja miłość do Pogoni jest, lecz dla niej nie zabiję się.
Mając 46 lat i kibicując klubowi od dziecka, wraz z moim Tatą, a i także synkiem, który też dla niej gra, przeżyłem z klubem to, co dobre, piękne i także te momenty, dzięki którym wiem, kiedy było dobrze czy nawet bardzo dobrze wcześniej. Nauka i doświadczenie zatem nie poszło w tzw. las.
Zatem przez ten czas w klubie zmieniło się absolutnie wszystko. Stadion, właściciele, prezesi, trenerzy, piłkarze. A teraz nawet kiełbasa jest smaczniejsza i to, że nawet do Polski na saksy przyjeżdżają piłkarze z papierami z najmocniejszej ligi świata, czyli angielskiej Premier League. Pośród nich: Sam Greenwood, Kamil Grosicki, Mateusz Klich.
W Szczecinie dzięki Alexowi Haditaghiemu i Tanowi Keslerowi mamy międzynarodowy zespół piłkarzy, który na papierze wygląda całkiem okazale. Daje nadzieje na walkę o europejskie rozgrywki na przyszły sezon. No ale właśnie, póki co, tylko na papierze. Bo rzeczywistość dla podopiecznych trenera Roberta Kolendowicza była i jest brutalna.
Choć skład drużyny zmienił się z korzyścią dla jakości i wartości klubu wg Transfermarkt – aktualna wycena naszego składu to 22,75 mln EUR, co daje nam 7. lokatę pośród najlepszych drużyn w Polsce, z realnymi szansami na włączenie się do walki o 4-5. miejsce, która może dać nam radość z gry w Europie – to jednak cieniujemy gdzieś w środku tabeli, tracąc punkty z drużynami, które prawdopodobnie będą walczyć o utrzymanie.

W przerwie między sezonami z Pogoni odeszło wielu piłkarzy. Tylko część z nich była pierwszoplanowym wyborem trenera. W tym: Kurzawa, Malec, Gamboa. Ostatnio także oczywiście najlepszy super strzelec polskiej PKO BP Ekstraklasy w XXI wieku – Koulouris.
Pozostali byli raczej zmiennikami: Klukowski, Korczakowski, Łukasiak, Wędrychowski, Luizao, Wawrzynowicz, Rojas.
Fakty są takie, że żaden z tych piłkarzy nie pełni głównej roli w klubie, który byłby w najwyższej klasie rozgrywkowej w kraju. Zatem wychodzi na to, że pożegnano się z zawodnikami, którzy dziś prawdopodobnie nie gwarantowaliby dużego skoku jakościowego w Pogoni w obecnych rozgrywkach. Trener Kolendowicz miał ich w swojej opiece wspólnie z poprzednimi szkoleniowcami: Kostą Runjaicem i Jensem Gustafssonem. Przez kilka lat w roli asystenta, a później niemalże cały sezon poprzedni w roli pierwszego trenera.
Ci piłkarze aktualnie nie prezentują wysokiej formy. Kurzawa siedzi głównie na ławce i notuje krótkie występy. Podobnie z resztą jak Łukasiak i Wędrychowski. Jeszcze mniej gra Klukowski. Malec po powrocie do zdrowia gra w 1. Lidze, tak jak i Koulouris, choć ten już strzela i asystuje za grube petrodolary. Korczakowski także gra w 1. Lidze i raz go wpuszczają na boisko, a raz nie. Gamboa w Korei też gra na wpół gwizdka.
Czyli pomijając Koulourisa byli Portowcy aktualnie nie stanowią wartości dodanej w swoich nowych klubach. Na tę chwilę są raczej uzupełnieniami składu, co pokazuje niestety, że źle się działo w szatni naszego klubu. Brak rozwoju talentu aż nadto jest zauważalny.
Teraz mamy 9 nowych piłkarzy w drużynie i choć były ich momenty obiecujące: Juwara, Greenwood, Huja, Biegański, Mukairu, to jednak po ostatnim meczu pełnym nieskuteczności witki każdemu kibicowi Pogoni opadły. Brak formy Pozo, Ndiaye, Keramitsisa boli okrutnie.
Duma Pomorza posiłkuje się także zawodnikami, którzy lawirują pomiędzy pierwszą a drugą drużyną. Pomagają tu z różnym skutkiem Kacper Smoliński i Jakub Lis. Do rezerw dla utrzymywania rytmu meczowego przekazywani są także rezerwowi z pierwszego składu. Niestety za wiele dobrego o występach rezerw nie da się powiedzieć.
Czerwona kartka Keramitsisa, który fauluje w polu karnym w ligowej rywalizacji drugiej drużyny. Piłka też lubi odskakiwać mu. Zresztą podobnie z techniką nie najlepiej radzi sobie Ndiaye. Promykiem nadziei jedynie pozostaje Lis. Nasz rezerwowy prawy obrońca, który bywa aktywny na całej długości boiska i nawet strzelił wczoraj gola. Przygaśnięty był także Paryzek. Nie widać było u niego jakości z ekstraklasowych boisk.
W pierwszym zespole także korzystamy z powrotu Kostorza. Jednak na tę chwilę obaj razem ze Smolińskim raczej tylko dużo dla zespołu biegają, niosą ciężki fortepian, na którym grać mieli: Grosicki, Juwara, Molnar, Greenwood, Przyborek i Pozo.
Gdy Grosicki notuje asysty, wówczas Pogoń robi punkty. Jednak i tu maszynka zacina się, bo nieskuteczni są koledzy.
Ja odnoszę wrażenie, że po każdej dłuższej przerwie Duma Pomorza wcale nie jest lepsza. Po zwycięskich bojach z faworytami Widzewem i Rakowem dostaliśmy najniższy wymiar kary 0:1 od Korony.
A tylko dzięki świetnej postawie obu bramkarzy wynik był tak niski, choć to gospodarze mieli więcej sytuacji na podwyższenie rezultatu i byłoby tak, jak w Radomiu, gdy skończyło się na 1:5. Wstydliwa była też porażka z Górnikiem u siebie 0:3 czy również gubione punkty z beniaminkami Arką i Termalicą.
Pogoń przegrywa mecze z drużynami, które jak widać, mają niższe budżety i kadry, których wartości są dużo niższe niż nasza. Zatem to wstyd. Nie przystoi w takim stylu przegrywać, mając kadrę aspirującą do gry o europejskie rozgrywki.
Co warto dodać, na początku sezonu zespół nie był przygotowany prawidłowo do intensywnego biegania. Przegrana w Radomiu została okraszona zaledwie 99 km przebiegniętymi na boisku, podczas gdy za Kosty Runjaica Pogoń potrafiła być bardzo intensywna i gdy zdobywała medale, było widać zaangażowanie, co potwierdzają średnio 120 km przebiegane w każdym meczu.
I nie były to jakieś jednostkowe wyskoki, tylko wymagania wobec piłkarzy były jasne. Na boisku miał być ogień, pot i łzy. I tak to było wtedy.
Dziś wygląda na to, że jest inaczej. Tylko raz Pogoń zbliżyła się do 120 km, pokonując Widzew Łódź zaangażowaniem. W pozostałych meczach mamy raczej przedział 100-108 km.
Nasza liga jest bardzo fizyczna. Intensywnością i zaangażowaniem można wybiegać znacznie więcej punktów, niż tylko liczyć na genialne zagrania tych piłkarzy, którzy mają przysłowiowo grać na fortepianie. Zatem potrzebujemy zdrowy i logiczny balans pomiędzy umiejętnościami użytkowymi a fizyczną walką o każdy metr na boisku.
Mam wrażenie, że niestety nie mamy dobrze tego balansu zachowanego, że trener musi wymagać więcej walki, powrotu za akcją, także od tych starszych wirtuozów, co mają grać piękne melodie.
W przeciwnym razie będziemy dalej tracić punkty i nadzieję na coś więcej z tego sezonu. Kibice tłumnie przychodzą na stadion i chcą widzieć ogień. To ma być Pogoń on Fire!
Bo przecież stać nas na to. Są piłkarze o odpowiedniej specyfice.
Rok temu Kolendowicz przejął drużynę, która była ukształtowana przez Runjaica i Gustafssona. Była to dość dobrze zgrana stara gwardia. Tak zwany samograj. Jednak zespół miał już oznaki starzenia się, a poza tym, ławka rezerwowych głównie opierała się na niedoświadczonych jeszcze zawodnikach z akademii. Wówczas problemy finansowe klubu miały swoje przełożenie na wyniki w meczach wyjazdowych. Ciągłe przegrywanie, aż do 23 listopada, kiedy to na moje urodziny Duma Pomorza cudownie zrobiła mi zwycięski prezent – 3:0 w Gdańsku.
To był taki moment, kiedy drużyna scementowała się, pomimo zawirowań właścicielskich w grudniu i styczniu, by potem na wiosnę wraz z nowym właścicielem atakować górną część tabeli.
Teraz nie ma problemów finansowych. Jest zupełnie nowa drużyna, a kadra została odmłodzona. Ze średniej wieku blisko 30 lat aktualnie kadra pokazuje 24. Mamy więcej zawodników jakościowych do rywalizacji. Śmiało można powiedzieć, że mamy dwóch zawodników o podobnej wartości do rywalizacji o 1. miejsce, choć z pewnością o innej specyfice. Tak by móc dobrze zbalansować potrzeby meczowe pod różnych przeciwników.
Zatem około 22 dobrych piłkarzy + młodzi zawodnicy z akademii. Takie podejście powinno wystarczyć na ten sezon, póki nie gramy w pucharach. Drużyny eksportowe mają zazwyczaj około 28 doświadczonych graczy + młodych z akademii.
Zatem trener Kolendowicz ma wszystkie karty, by móc nimi grać o coś więcej niż tylko utrzymanie w PKO BP Ekstraklasie.
Owszem naszą słabością wciąż jest lewa obrona, którą hulają nasi przeciwnicy i po akcjach tamtą stroną robią nam najwięcej krzywdy. Zatem faktycznie tu przydałby się lepszy lewy obrońca, ale także ktoś z zespołu, kto będzie ubezpieczał zapędy kapitana Grosickiego, który nie zdąży wrócić do obrony po stracie piłki.
Skuteczność ataku – odszedł ”Kulu” i od razu widać braki w zadawaniu przeciwnikom bólu.
Czekamy na zgranie nowych schematów trenera Kolendowicza. Przyborek, Pozo, Greenwood, Juwara, Grosicki, Molnar – to są ludzie, którzy potrafią przecież kreować sytuacje pod bramką przeciwnika. Jednak ktoś musi jeszcze z nich to wykończyć skutecznie.
Robert Kolendowicz przyznał po przegranym meczu z Koroną, że nie poznaje zespołu. Że nie wie, dlaczego tak wiele indywidualnych, niewymuszonych błędów popełnili piłkarze.
Najbliższe starcie z Lechią Gdańsk musi dać odpowiedź, czy trener Kolendowicz ma już na to remedium. Bo jeśli nie, jeśli nie ma pomysłu na ten całkiem dobry zestaw piłkarski, to może czas już rozejrzeć się za kimś, kto wie, kto zna odpowiedź jak poukładać ten zespół, by znowu stał się skutecznym samograjem.
Może warto byłoby sprowadzić takiego trenera zza granicy, który zwyczajnie nie wie, że czegoś nie da się zrobić. Kogoś, kto będzie umieć te małe kroki wykonywać szybciej. Tak, aby przez ten proces przebudowy kadry nie stracić sezonu, który ucieka nam, jak czas przez palce.
Wskazać winnego jest łatwo. Tak przynajmniej każdemu wydaje się. Na pewno łatwiej zwolnić jednego faceta niż dwudziestu piłkarzy. Czasu na popełnianie wielkich błędów już nie mamy wcale.
Po 8 kolejkach mamy 3 zwycięstwa, remis i aż 4 porażki. W środku tabeli jesteśmy tylko dlatego, że nasze eksportowe drużyny i ich rywale mają jeszcze po 2 zaległe spotkania. W innym przypadku bylibyśmy tuż nad strefą spadkową. Tak nie może być. Nie po to przychodzili tu Alex Haditaghi i Tan Kesler. Nie po to przychodzą kibice, w komplecie wypełniając trybuny na Twardowskiego.
Nie po to kibice jeżdżą za swoją drużyną, wspierając ją na dobre i na złe, robiąc tysiące kilometrów po Polsce jak długa i szeroka.
Chcemy trenera, który ma pomysł. Który wie, jak to poukładać. Nie interesuje nas mizeria, średniactwo, ani nie chcemy liczyć na ślepy los, łut szczęścia czy też cuda z lat 90. Nie chcemy jako kibice kultywowania tradycji ,,zero tituli” i ,,afer fryzjerskich”.
Pogoń ma 77 lat. Mówi się, że kto przeżyje dwie kosy, żył będzie wiecznie.
Zatem róbmy wszystko, co w naszej mocy, by to, co złe, było już za nami. Bo my chcemy silnej Pogoni z kapitanem statku, który umie przeprowadzić nas przez wzburzone fale na otwartym morzu.

10 w skali Beuforta ma być na boisku, w wykonaniu naszych piłkarzy. Powrót do tradycji, do korzeni. To ma być taki Sztorm, jakiego chcą i pamiętają starsi kibice ze Szczecina. To na boisku nasi piłkarze mają szaleć dla nas i rozbijać przeciwników o szczecińską falę, którą z pewnością będą wciąż nakręcać Portowcy, kibice Dumy Pomorza.
Derby z Lechią muszą być nasze!

Zdjęcia: Iwona Sarnicka i Transfermarkt
No i stało się szybciej nawet niż można było się tego spodziewać. Trener Robert Kolendowicz właśnie został zwolniony. Czekamy zatem na wybór nowego trenera.