15. rocznica śmierci Claudio Milara
Dzisiaj jest 15 stycznia 2024 roku. To dzień, w którym mija 15 lat od tragicznej śmierci Claudio Milara – piłkarza Pogoni Szczecin w latach 2004-2005. Piłkarza, który grając w Dumie Pomorza stał się jej gwiazdą i szybko rozkochał w sobie kibiców. W granatowo-bordowych barwach rozegrał łącznie 46 meczów, w których strzelił 15 goli i zanotował 5 asyst. W tym ważnym dniu przypominamy to, jak Claudio stał się idolem szczecińskiej publiczności i jakim był piłkarzem, a przede wszystkim jakim był człowiekiem:
,,16 stycznia 2009 roku. Piłkarze Brasil de Pelotas wracają autokarem z ostatniego meczu sparingowego w okresie przygotowawczym z Santa Cruz FC. Czerwono-czarni wygrali 2:1. Zbliża się północ. Do domu jeszcze tylko 80 kilometrów.
– Pamiętasz Edenilsona? – pyta Edi Andradina. – On był u nas na testach podczas ostatniego zgrupowania we Wronkach. Ten chłopak był w tym autokarze.
Edenilson Bergonsi miał wtedy 22 lata. Karierę dopiero zaczynał, wówczas nie wychylił jeszcze nosa poza Brazylię. Latem 2015 roku otrzymał zaproszenie na obóz Pogoni we Wronkach. Przebywał na nim kilka dni.
– W autobusie każdy był wesoły, żartowaliśmy i śmialiśmy się, w końcu wygraliśmy mecz. Wszystko stało się niespodziewanie. Wypadliśmy z drogi na zakręcie i stoczyliśmy się 60-70 metrów w dół. Ratowaliśmy się sami. Claudio nie mogliśmy już pomóc. – sięga pamięcią Edenilson Bergonsi.
„Claudio, jestem tu by ci pomóc”
Claudio Milar zagrał w Pogoni 46 meczów i zdobył 15 bramek. Wystarczyły jednak pierwsze 32 minuty w debiucie by rozkochał w sobie szczecińskich fanów na zawsze. Pamiętacie, prawda?
Milar miał to, czego na polskich boiskach często nie było w nadmiarze – piękne dryblingi i fantastyczne uderzenia z rzutów wolnych. Przyjechał, pokonał odwiecznego rywala z Poznania i pobiegł świętować w iście latynoskim stylu w kierunku trybun.
– Kolegowaliśmy się, ale początki nie były takie całkiem miłe. Ja przyjechałem do Pogoni kilka miesięcy po nim. Claudio był tu już gwiazdą, kibice go uwielbiali. – przypomina Edi Andradina. – Pamiętam jak dzisiaj, że po pierwszych moich meczach poczuł się trochę zagrożony. Miał do mnie dystans. Zaprosiłem go na rozmowę i powiedziałem: „Claudio, przyjechałem tutaj pomagać. Nie chcę twojego miejsca. Obiecuję ci, że jeśli będziemy się wzajemnie szanować, to będziesz strzelał jeszcze więcej goli, bo będę ci podawał. Ja to umiem”. Od tego momentu byliśmy przyjaciółmi, zawsze się dogadywaliśmy.
„Claudio, nie biegaj tak szybko!”
– Jego wady? – uśmiecha się lekko Edi. – Claudio był trochę leniwy. Nie chciało mu się biegać w zimnie w trakcie zajęć. Kiedyś trenerzy rozdawali nam paski treningowe do biegania. On znalazł pewne rozwiązanie. Jego żona dobrze biegała i oddał jej pasek. Wracamy do klubu, trener odczytał dane z paska: „Claudio! Nie możesz biegać tak szybko!”
„Claudio był idolem, był gwiazdą”
Milar większość kariery spędził w klubie Brasil de Pelotas. Do Szczecina przyjechał właśnie stamtąd i tam też wrócił.
– Claudio był największym idolem kibiców Brasil de Pelotas. Do dzisiaj jest chyba najskuteczniejszym strzelcem tego klubu w historii. Oprócz tego, że był świetnymi piłkarzem, to był wielkim człowiekiem i liderem drużyny. Jaki był? Spokojny, cichy. Tak go pamiętam, a miałem miejsce obok niego w szatni. Kiedyś wspominał mi, że grał w Polsce. – przypomina sobie Edenilson.
Milar nie był anonimowym zawodnikiem jak spora część brazylijskiego zaciągu Pogoni. – W Brazylii znałem go z nazwiska. To wielki kraj, ale piłka jest na tyle popularna, że wystarczy coś osiągnąć, by twoje nazwisko zaczęto kojarzyć. On występował w Botafogo, a jeśli się trafia do takiego klubu, to jest się kimś. To nie przypadek. Tym bardziej, że Świętej Pamięci Claudio był Urugwajczykiem. Brazylijczycy lubię tą nację, bo oni są charakterni i silni, mamy do nich szacunek. Odwrotnie jest jeśli chodzi o Argentyńczyków. – zaznacza Edi Andradina. – Po powrocie do Brazylii grał w Brasil de Pelotas. To trzecioligowy zespół, ale ma ogromną rzeszę kibiców. Nie do końca wiadomo dlaczego tak jest. Robi to naprawdę duże wrażenie. Claudio był tam największą gwiazdą. Właściwie to dopiero tam był prawdziwą gwiazdą. Wszystko zaczynało się tam od Milara.
– To był bardzo sentymentalny i uczuciowy człowiek. Za każdym razem gdy do mnie pisał i dzwonił to pytał o Pogoń, życzył powodzenia. – dodaje Edi.
„Claudio bał się cmentarzy”
– Czasami wzajemnie z siebie żartowaliśmy. Wiedzieliśmy o jednej rzeczy – Claudio bał się cmentarzy. Gdy jechaliśmy na mecz w Polskę i przejeżdżaliśmy obok cmentarza, to wołałem do niego: „Ej, Milar, potrzebują tutaj napastnika!”. On strasznie się tego bał, prosił, żeby tak nie żartować. – opowiada z przejęciem Edi.
– Była też historia z mieszkaniem. Claudio szukał w Szczecinie mieszkania i mu pomagaliśmy. Jedno z nich było właśnie koło cmentarza. Kiedy tylko to zauważył, to od razu powiedział, że nie ma mowy. Nawet nie przechodził blisko cmentarzy… – mówi były zawodnik Pogoni i Korony Kielce.
Skrzyżowanie BR-392 i BR-471
W tym miejscu doszło do tragicznego wypadku. Zginęło dwóch zawodników Brasil de Pelotas: Claudio Milar, obrońca Regis i trener bramkarzy Giovane Guimarães.
– Byłem jednym z mniej rannych, sprzyjało mi szczęście. Miałem złamane jedynie dwa żebra. Spędziliśmy około 30 minut na pomocy mocniej rannym zanim przybyła straż pożarna i pomoc. Trochę czasu już minęło, ale ja cały czas mam te obrazki przed oczami. Widzę to urwisko i śmierć Claudio i Regisa. Bardzo trudny czas. – zaznacza Edenilson Bergonsi. – Straciliśmy trzech wspaniałych ludzi w tym wypadku. 5-6 zawodników odniosło ciężkie urazy i przestało grać w piłkę… Inni spędzili kilka miesięcy w szpitalu, wpadli w depresję. Odwiedzaliśmy ich, rozmawialiśmy, pomagaliśmy.
– Przez tydzień non-stop to był główny temat w mediach. Bardzo trudno było mi pogodzić się tą informacją. Nie wierzyłem. Tam grało 3-4 moich kolegów. W telewizji pokazywali historię Claudio. W końcu to on był najbardziej znany z nich. To bardzo smutny okres. Claudio miał żonę, dzieci. – wspomina z kolei Edi.
Epilog
Ciekawa historia wiąże się z bratem Claudio, Bruno, który także był piłkarzem Brasil de Pelotas. Bruno nigdy nie zrobił choćby w małym procencie takiej kariery jak jego starszy brat, ale w debiutanckim meczu w barwach Brasil de Pelotas, już po śmierci Claudio, wszedł na boisko i w ostatnich minutach zdobył zwycięską bramkę, którą zadedykował swojemu bratu. – Nigdy nie poddawaj się w dążeniu do realizacji swoich marzeń. – to były ostatnie słowa, które usłyszał z ust Claudio.”
Claudio! Cała granatowo-bordowa społeczność pamięta o tobie! Pamięta o wszystkim co zrobiłeś dla Pogoni Szczecin! Dołączyłeś do niebiańskiej Dumy Pomorza, ale na zawsze będziesz w naszych sercach! Spoczywaj w pokoju! Sit tibi terra levis!

źródło: Wikipedia, Pogoń Szczecin SA
Komentarze
15. rocznica śmierci Claudio Milara — Brak komentarzy
HTML tags allowed in your comment: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>